Informacje

avatar

chesteroni
z miasta Toruń
16647.94 km wszystkie kilometry
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg

Kategorie

.Giant.0   .mieszczuch.127   .mieszczuch 2013.138   .Surly.55   .Surly 2013.49   >100.55   >200.19   >300.5   forumowo.27   gminobranie.58   nightrower.42   przyczepkowo.4   sakwowo.51   użytkowo.273   wycieczka.59   wycieczka 2013.53  

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chesteroni.bikestats.pl

Archiwum

powrót ze zlotu 3/7 - Puchaczówka i Gniewosz

Wtorek, 20 maja 2014 | dodano:01.06.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
  d a n e  w y j a z d u
92.51 km
0.00 km teren
07:36 h
12.17 km/h
44.55 vmax
*C
154 HR max( 81%)
114 HR avg( 60%)
1585 m 5539 kcal
W Stroniu Śląskim wstaję względnie wcześnie i ruszam w stronę przełęczy Puchaczówka. Nieco mnie zaskoczyło, że podjazd zaczyna się w zasadzie zaraz za miasteczkiem, no ale parę metrów w górę trzeba podjechać. Podjazd dłuży się dość poważnie, ale w końcu dojeżdżam do ośrodka narciarskiego. Dość zabawnie wygląda takie miasto duchów - pełno pustych wypożyczalni nart i hoteli przed którymi nikt nie parkuje :) Kawałek dalej można sobie wynająć apartament, ale bez samochodu albo dobrej kondycji na podjazdy rowerem tego lepiej nie robić - najbliższe sklepy są znacznie poniżej :)

Najtrudniejszy jest kawałek koło tych wyciągów aż do apartamentów - nachylenie jest całkiem spore i ciężko się jedzie, ale w przeciwieństwie do wyprawy po Hiszpanii - tym razem mam właściwe przełożenia na takie górki i podjeżdżam całość. Jeszcze parę agrafeczek i jestem na górze - przełęcz Puchaczówka zdobyta :)
Z przełęczy rozpościerają się widoki na Kotlinę Kłodzką:

GPS pokazuje inną wysokość niż jest opisana w Wikipedii, ale to pewnie wynika ze zmian ciśnienia atmosferycznego. Tak czy owak - od teraz przynajmniej przez jakiś czas będzie w dół :)
Do Bystrzycy Kłodzkiej dojeżdżam piorunem, jedyny problem stanowiły potoki wody na jezdni. Niestety - kanały odwadniające są zapchane liśćmi i wszystko co miało nimi płynąć ścieka na zjeździe na całej szerokości drogi.
Bystrzyca mnie zaskakuje - spodziewałem się kolejnego turystycznego "gniota" typu Stronie Śląskie, a tam otoczone murami górskie miasteczko zapowiadające fajny klimat:

Dość szybko się okazuje, że dotarcie na górę na rowerze będzie trudne - trasa wiedzie po stromym podjeździe z kocimi łbami po którym chodzą ludzie - w którymś momencie odpuściłem sobie mielenie korbą i podprowadziłem.

Ostatecznie docieram na górę. Trochę zdjęć wyszło, a żeby nie zanudzać - reszta jest w galerii, a tutaj wrzucę jeszcze tylko ratusz:

W Bystrzycy jem też knyszę w tej knajpce której fotel widać po lewej. Nie była smaczna, niestety, ale wyróżniało ją opakowanie w... gazetę! I to nie byle jaką, bo z czasów PRL. No, przynajmniej stylizowane to było na gazetę :)

Po obiedzie ruszam na poszukiwania bankomatu. Trochę mi to czasu zajmuje, bo miejscowi oczywiście nazw ulic nie znają, a każdy w inną stronę kieruje. Gdy bankomat znajduję, to oczywiście wychodzi, że dobrze mnie kierowano, ale co się najeździłem - to moje. Z Bystrzycy wyjeżdżam na południe bardzo zadowolony - to ładne miasto i na pewno nie zmarnowałem czasu na przyjazd tutaj.

Do Międzylesia jadę boczną drogą i dzięki temu trafiam do prawdziwego kamieniołomu!

Na miejscu odłupują takie wielkie bloki, potem je dzielą na "małe" kamyki (ok. 30x20x20cm) i ładują na palety.
Po drodze przecinam jeszcze linię kolejową, która wije się wzdłuż Nysy Kłodzkiej.

Wjeżdżając do Międzylesia czuję się trochę jak w Lizbonie - azulejos na ścianach budynków

Międzylesie jest takie-sobie, jedynie połączony z kościołem zamek czymś je wyróżnia, poza tym to takie przygraniczne miasteczko ze stacjami benzynowymi itp.

Małe zakupy i ruszam z powrotem - wszak celem jest zachodnia granica :) Kawałek za Międzylesiem gotuję obiadek a potem zaczyna się podjazd do Gniewoszowa. Podjazd jest ciężki, bo zamiast serpentyn są długie proste o sporym nachyleniu. Nie zwiedzam ruin zamku Szczerba bo trzeba by do nich iść kawałek, a zostawić rower się boję - jacyś ludzie się kręcili po okolicy pieszo. Sam Gniewoszów jest małą wioską. Kawałek za nią jest jeszcze jeden podjazd, ale już stosunkowo nieduży i ląduję na przełęczy Spalonej. Po w miarę płaskim odcinku (niby lekko w dół, ale zmęczone nogi tego nie odczuwały) zaczynam ostatni podjazd tego dnia - do Zieleńca. Docieram tam paręnaście minut przed zamknięciem sklepu, uzupełniam wodę i zjeżdżam w dół do Dusznik Zdroju.
Beata straszyła mnie podjazdem na Zieleniec, ale patrząc na mapę to chyba łatwiejsza opcja niż ten na Gniewoszów z uwagi na dużą ilość serpentyn. W Dusznikach jestem o zmroku i ciężko mi znaleźć nocleg w sensownej cenie. W końcu nieco przepłacam za pokój nad pizzerią i idę spać.


Więcej zdjęć z Kotliny Kłodzkiej znajduje się w - klik tutaj ->G A L E R I I<- klik tutaj -

Zaliczone gminy: 3
Dolnośląskie:
  Bystrzyca Kłodzka, Międzylesie, Duszniki-Zdrój




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ksree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]