Informacje

avatar

chesteroni
z miasta Toruń
16647.94 km wszystkie kilometry
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg

Kategorie

.Giant.0   .mieszczuch.127   .mieszczuch 2013.138   .Surly.55   .Surly 2013.49   >100.55   >200.19   >300.5   forumowo.27   gminobranie.58   nightrower.42   przyczepkowo.4   sakwowo.51   użytkowo.273   wycieczka.59   wycieczka 2013.53  

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chesteroni.bikestats.pl

Archiwum

Nadwiślańskie esy-floresy

Sobota, 29 sierpnia 2015 | dodano:30.08.2015 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, wycieczka
  d a n e  w y j a z d u
71.71 km
0.20 km teren
04:37 h
15.53 km/h
42.62 vmax
28.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
261 m kcal
Postanowiliśmy z Beatą wybrać się na wycieczkę do Włocławka. Po namyśle jednak - droga jest w połowie strasznie nudna więc wybraliśmy się na wycieczkę z Włocławka. Najpierw na dworzec kolejowy - pokonaliśmy szatański dystans:

Do Włocławka jedzie się ok. godziny więc jeszcze rano mieliśmy okazję pojeździć po mieście. Wkrótce docieramy do naprawdę imponującej katedry. Malunki na suficie i ścianach bardzo przypominają te z Kościoła Mariackiego w Krakowie. Katedra jest przepiękna i na pewno warto ją odwiedzić.

Z Katedry udajemy się na most. Wybieramy ten najbliższy, choć tama kusi. Ale jest względnie daleko, a nie chce nam się przebijać tyle w obie strony. Most jest stary, wąski i wysoki więc ma dość ciekawą perspektywę:

Nie jest też przygotowany na takie temperatury - widać powyginane od gorąca barierki. Ich cień wygląda trochę jak EKG :) Wisła też zresztą na takie upały niegotowa - ubyło jednej wyspy:

Z Włocławka jedziemy w stronę Bobrowników w nadziei, że uda się tam coś ciekawego w Wiśle zobaczyć - jakiś czas temu woda odsłoniła zatopione statki. Po drodze widać już zapowiedzi dożynek, przygotowania do imprezy idą pełną parą, trzodka przybywa ;-)

W samych Bobrownikach musimy objechać wesołe miasteczko, żeby wjechać na zamek. Sam zamek to niestety ruiny, ale i tak miło połazić:


Jak się przyjrzeć bliżej naszemu śladowi GPS, to w Bobrownikach byliśmy w Wiśle - to nie przypadek:

Spory kawałek dna jest odsłonięty, rośliny nie marnują czasu. A ile tam muszli! Chodząc po nich czułem się jak Terminator chodzący po czaszkach :-)
Wycieczce nadałem tytuł "Nadwiślańskie esy-floresy" dlatego, że aż cztery razy przekraczamy Wisłę. Przy czym trzeci raz odbył się z pomocą promu, który pływa co godzinę (15 minut po pełnej godzinie) i kosztuje 1zł od osoby. Znak zapowiadał coś na kształt Unity Line:

Droga dziurawa, często szutrowa. Prom jest bardzo lokalny, bo też i po obu stronach nie ma za bardzo dokąd jechać więc ruch niewielki. Przeprawę przeniesiono kawałek na północ więc ledwo zdążamy. Na szczęście rachityczny ciągnik, przypominający nieco owada, daje nam chwilę:

W samej Nieszawie podobno jedyne, co fajne, to widok z promu ;-) Ale my jednak robimy malutki objazd i zaglądamy do kościoła. I warto było - piękne malowidła na ścianach z XVII wieku:

Z Nieszawy jedziemy pełni obaw Wiślaną Trasą Rowerową do Ciechocinka. Ten odcinek jest jednak całkiem spoko. Na początku olewamy chodnikościeżkę, ale wkrótce asfalt się psuje i przepraszamy się z polbrukiem. Gdy dojeżdżamy do jakiegoś wału, widać w nim przerwę na drogę dla samochodów. Ale dla rowerów zamiast poszerzyć lukę w wale, zbudowano ekstra objazd. Genialne :(

W Ciechocinku jemy niedobre lody i uciekamy w stronę Torunia. Ponownie WTR - sprawdzimy te relacje o złej nawierzchni naocznie. Na początku jest całkiem fajnie, ale za Otłoczynem zaczyna się szuter. Nie jest taki zły, jednak przy leśniczówce się kończy, a zaczyna się straszny piach - odpuszczamy i wbijamy się na DK91. W razie czego - jest to dokładnie na granicy powiatu aleksandrowskiego więc można sugerować się tabliczką, jakby ktoś chciał jechać WTR tam, gdzie to możliwe bez hardkorów i pchania przez piach.
Kawałek dalej sprawdzamy jeszcze dojazd do brodu naprzeciwko Silna - z tej strony jeszcze nie byliśmy nad Wisłą:

Wracając podziwiamy fantazję twórców WTR, która pozwoliła im na wytyczenie szlaku rowerowego drogą leśną, po której pieszo niemal nie sposób się poruszać:

To nawet nie marnotrawstwo kasy - to po prostu głupota. Trasy rowerowe powinny być przejezdne w całości dla każdego rodzaju roweru, w szczególności rower szosowy ciągnący przyczepkę z małym dzieckiem. Tak jest w Niemczech, ale u nas to się odmaluje gdzieś szlaczek i tyle. Żenada.
Kawałek dalej zaglądamy jeszcze do pomnika katastrofy w Otłoczynie - największa katastrofa kolejowa w Polsce. Przygniata na liście nazwisk ofiar widzieć rodziny z małymi dziećmi :(
Parę dni temu była 35-ta rocznica katastrofy.

Stamtąd jedziemy już DK91 prosto do domu, po drodze jeszcze raz przekraczając Wisłę.

Więcej zdjęć jak zawsze w klik tutaj -> G A L E R I I <- klik tutaj



komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ceobs
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]