Informacje

avatar

chesteroni
z miasta Toruń
16647.94 km wszystkie kilometry
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg

Kategorie

.Giant.0   .mieszczuch.127   .mieszczuch 2013.138   .Surly.55   .Surly 2013.49   >100.55   >200.19   >300.5   forumowo.27   gminobranie.58   nightrower.42   przyczepkowo.4   sakwowo.51   użytkowo.273   wycieczka.59   wycieczka 2013.53  

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chesteroni.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1551.75 km (w terenie 14.60 km; 0.94%)
Czas w ruchu:110:57
Średnia prędkość:13.99 km/h
Maksymalna prędkość:58.89 km/h
Suma podjazdów:10239 m
Maks. tętno maksymalne:163 (86 %)
Maks. tętno średnie:128 (68 %)
Suma kalorii:49050 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:73.89 km i 5h 17m
Więcej statystyk

dojazd na zlot - 3/4

Czwartek, 15 maja 2014 | dodano:30.05.2014 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
  d a n e  w y j a z d u
160.69 km
0.00 km teren
09:28 h
16.97 km/h
50.46 vmax
*C
152 HR max( 80%)
109 HR avg( 57%)
729 m 5519 kcal
W nocy było trochę chłodno, ale spało się całkiem wygodnie - miejscówka całkiem zacna :-)
Nowy namiot (Fjord Nansen Veig III) dał sobie dzielnie radę i pomieściliśmy się razem z dwoma kompletami sakw - to był jednak dobry zakup.

Zwijamy się nieco dłużej niż to wychodzi w pojedynkę, ale w końcu ruszamy do Ostrzeszowa. Tam miłym zaskoczeniem jest zamek, który choć podupadł, to ma wieżę z tego samego okresu, co ta w Kruszwicy:

Po którymś podjeździe wita nas reklama wyraźnie nieskierowana do cyklistów:

W końcu docieramy do zniszczonego kościoła ewangelickiego w Pisarzowicach koło Sycowa.

W kościele można nawet wejść na piętro, choć trzeba uważać na duchy:

My jednak się nie boimy, oglądamy cały kościół :) Po wszystkim pokrzepiamy się śniadaniem i ciepłą kawą.
Kawałek dalej wjeżdżamy do Sycowa, który okazuje się całkiem ładnym miasteczkiem. Co było zaskoczeniem, to ekumenizm - w mieście są kościoły trzech wyznań. Na zdjęciu niżej - rzymskokatolicki:

Nieco dalej przejeżdżamy nad drogą S8 i dawną DK8 (obecnie droga powiatowa) jedziemy w stronę Oleśnicy. Słupki drogowe jeszcze mają oznaczenie "8"-ki, ale ruch jest śladowy. Do tego dobra nawierzchnia, szerokie pobocza - po prostu ideał dla cykloturysty :)
Z tego ideału odbijamy jednak na południe na drogi znacznie bardziej boczne. Do tego stopnia, że nie jest problemem ustawienie statywu na środku drogi:

Takimi "boczniakami" docieramy do Bierutowa - miasta brzydkiego i ponurego. W straży pożarnej dogorywa stary Jelcz:

Niestety - budynki wołają o remont:

W końcu docieramy do Oławy, jednak i to miasto nie zachwyca, choć też i nie dołuje. Po drodze mijamy m.in. fajną wieżę ciśnień:

Z Oławy jedziemy do Brzegu. Niestety - kawałek trasy wypadł nam po DK94. Choć nie był długi, to był BARDZO nieprzyjemny - silny boczny wiatr, dużo tirów, praktyczny brak pobocza... W końcu jednak dojeżdżamy. Brzeg jest duży, a ruch drogowy jest tam bardzo intensywny. W końcu urządzamy sobie popas przy ratuszu z sukiennicami:

Tutaj mamy nieprzyjemną przygodę - miejscowy menel zaczepia wulgarnie małe dziewczynki i próbuje też czegoś z nami. Źle trafił - najpierw go pogoniłem, a na koniec jeszcze wezwałem policję (znowu wyzywał dziewczynki).
Na starówce robi na nas duże wrażenie kościół p.w. św. Mikołaja

Na koniec cofamy się do przegapionego zamku. Zdecydowanie było warto - jest przepiękny:

Jedzie się nam wyśmienicie - mało ruchliwe drogi, wiatr w plecy, zero deszczu, którym nas straszą przez telefon. Jakby prognozy się spełniły to byśmy pewnie musieli płetwy założyć do rowerów ;-)
Zupełnym zaskoczeniem jest dla nas Grodkowo - bardzo ładne miasteczko. Jednym z ładniejszych obiektów jest stary, opuszczony kościół:

Z Grodkowa wyjeżdżamy ładną drogą dla rowerów która ciągnie się i nie chce skończyć. Nadal jedzie się dobrze, ale zaczynamy czuć trochę kilometry. Przed Nysą dopada nas kryzys - męczący podjazd, zmierzch i nadciągające deszczowe chmury będące zapowiedzią, że deszczowa prognoza jednak nas dopadnie skłaniają nas do noclegu w mieście. Nocujemy "u Marty" - nie było to ciekawe miejsce, cena też nie za fajna, ale tak nam wypadło. W nocy słyszymy jeszcze hałasy - kolejni rowerzyści idą spać. Rano okaże się, że to forumowicze, ale o tym w kolejnym odcinku.

Obraz wart jest 1000 słów - na lekturę obrazkową zapraszam do - klik tutaj ->G A L E R I I <- klik tutaj -

Zaliczone gminy: 17

Wielkopolskie: Ostrzeszów, Kobyla Góra
Opolskie: Wilków, Namysłów, Skarbimierz, Brzeg, Olszanka, Grodków, Skoroszyce, Pakosławice, Nysa
Dolnośląskie: Syców, Oleśnica - obszar wiejski, Bierutów, Jelcz-Laskowice, Oława - obszar wiejski, Oława - teren miejski,


dojazd na zlot - 2/4

Środa, 14 maja 2014 | dodano:29.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
  d a n e  w y j a z d u
142.94 km
0.00 km teren
08:38 h
16.56 km/h
39.26 vmax
*C
150 HR max( 79%)
112 HR avg( 59%)
571 m 5596 kcal
Z Lichenia wyjeżdżamy wcześnie rano podbudowani wczorajszym dystansem - wszak popołudniem wykręciliśmy standardowy dzienny wyprawowy przebieg i to bez szczególnej "napinki". Zaraz za Licheniem robimy postój przy lesie Grąblińskim gdzie miały miejsce objawienia. Ja pilnuję rowerów, a Beata idzie na obchód. Poprzednim razem odwiedziłem już las, a poza tym chciałem kupić jakieś pamiątki i trochę poczytać - przygotowuję się do dość trudnego branżowego egzaminu.

W lesie miejsca objawień są obudowane kapliczkami:

Zaraz po powrocie Beatki ruszamy w dalszą drogę i po szybkim zjeździe trafiamy do Konina, gdzie urządzamy sobie sklepostop śniadaniowy. Sklep jest dobrze przygotowany na taką okoliczność, zadbano o to, żeby nie zabrakło śmietnika:

W samym Koninie na starówce aparat odmawia posłuszeństwa. Przestaje łapać ostrość i nie chce się zamknąć. Dramat, mamy tylko jeden aparat, a nasze komórki, choć wyposażone w matryce, robią fatalne zdjęcia. Starówki w Koninie więc zasadniczo wiele nie zwiedzamy (nie jest zresztą jakaś wyjątkowo ciekawa), ale jedziemy kupić drugi aparat do Media Marktu, który mamy po drodze. W międzyczasie nasz aparat w końcu się jakoś sam resetuje i zaczyna działać, ale poziom zaufania do sprzętu jest w okolicy zera - tak czy owak trzeba mieć jakiś backup - w domu też się przyda jeszcze jeden prosty kompakt. Udaje się zgarnąć z wystawy Nikona (dzięki temu jest tańszy o 10%), który jest zasilany paluszkami - idealny pod tym względem na wyprawę (choć jest bardzo prosty i zdjęcia robi dość słabe). Póki co, dajemy jednak szanse staremu Panasonicowi, a nowy ląduje na dnie sakwy. Jak się potem okaże - nie było więcej problemów. W Google nie znalazłem informacji o takim problemie więc to, mam nadzieję, był jednorazowy "wyskok" elektroniki.
Straciliśmy masę czasu w Koninie, ale w końcu dojeżdżamy do Rychwała, gdzie na ryneczku z fontanną urządzamy sobie sklepostop.
Opodal nas jacyś kamerzyści filmują trawnik i otoczenie - ponoć są z jakiejś wielkopolskiej telewizji. Rychwał jest dość nijaki, ale zapada nam w pamięć jedna pani. Mianowicie jedziemy ulicą na południe i dojeżdżamy do drogi prostopadłej (skrzyżowanie typu T). Odbijamy na wschód, a pani się pyta, dokąd jedziemy. My na to: "w góry". Na co pani: "to nie tędy!". Cóż, na zachód też nie za bardzo :-)
Turlamy się bocznymi i jeszcze bardziej bocznymi drogami, przy których można jednak spotkać misterne, ażurowe konstrukcje

W końcu wyjeżdżamy na dość ruchliwą drogę wojewódzką nr 470 (Turek-Kalisz). Jest nieprzyjemnie - brak pobocza i sporo TIR-ów. Do tego głodniejemy więc na przystanku robimy sobie obiad przy okazji testując nową kuchenkę:

Oczywiście jak na złość - strasznie długo schodzi zagotowanie wody i Beaty sceptycyzm co do zasilania benzyną się pogłębia. Posileni ruszamy dalej i dojeżdżamy do Kalisza - najstarszego Polskiego miasta.
W Kaliszu odwiedzamy m.in. katedrę z pięknym ołtarzem:

Wyjeżdżamy drogą, która rzekomo jest zamknięta. Wytyczone są objazdy, są znaki ostrzegające o zakazie jazdy. Postanawiamy zaryzykować gdyż prawie zawsze takie zakazy oznaczają niewielkie problemy dla rowerzystów - a to jezdnia jest rozkopana, a chodnik jest w całości, a to nie ma mostu, ale jest kładka dla pieszych itp. Parę metrów prowadzenia pieszo i po problemie. Tu jednak jest jeszcze lepiej - wymieniono nawierzchnię pod wiaduktem, ale prace się już zakończyły, tylko objazd pozostał. Prujemy więc znowu bocznymi drogami i za Grabowem nad Prosną rozbijamy się w lesie. Tym razem i dystans sensowniejszy, i gmin parę wpadło :-)

Zaliczone gminy: 11
Wielkopolskie: Stare Miasto, Rychwał, Tuliszków, Mycielin, Malanów, Ceków-Kolonia, Żelazków, Kalisz, Nowe Skalmierzyce, Sieroszewice, Grabów nad Prosną

Zainteresowanych fotoreportażem zapraszam do zapoznania się z pełną - klik tutaj ->G A L E R I Ą<- klik tutaj -


dojazd na zlot - 1/4

Wtorek, 13 maja 2014 | dodano:29.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, forumowo, sakwowo, wycieczka
  d a n e  w y j a z d u
101.04 km
0.00 km teren
05:56 h
17.03 km/h
36.85 vmax
*C
162 HR max( 86%)
128 HR avg( 68%)
284 m 4770 kcal
Rok temu po raz pierwszy pojawiłem się na zlocie forum podróże rowerowe. Bardzo fajna impreza z ludźmi dzielącymi moją pasję. Ale przecież nie tylko moją - z Beatą poznaliśmy się co prawda na maratonie rowerowym, ale też niejedną wspólną podróż z sakwami mamy na koncie. W tym roku udało się nam tak zorganizować sprawy rodzinne, że na zlot pojechaliśmy wspólnie, w jedyny słuszny sposób, czyli z sakwami spod drzwi domu :-)
Do pokonania był umiarkowany dystans, ok. 420km, ale chcieliśmy też pozwiedzać i spędzić razem trochę czasu więc zamiast hardcorowego łyknięcia trasy na raz - zaplanowaliśmy traskę na trzy dni, ew. cztery jakby pogoda była kompletnie do bani.
Start był we wtorek wczesnym popołudniem i nasze miny chyba najlepiej pokazywały nasz nastrój :-)

Pierwszego dnia chcieliśmy dojechać do Lichenia. Przy okazji Beata zaliczała sporo brakujących gmin w naszym województwie.
Dzięki nowemu mostowi trasa do Aleksandrowa Kujawskiego się znacznie skróciła. Nie tylko jest mniej kilometrów, ale też nie trzeba przebijać się przez miasto - kilka kilometrów i już się jest poza Toruniem! RE-WE-LA-CJA! Kawałek ciągniemy DK91, ktrórą jedzie się komfortowo - tiry w większości jadą autostradą A1, a do tego jest szerokie pobocze. Dziur nie ma za wiele więc w miarę na luzie docieramy do skrętu na Aleksandrów Kujawski, gdzie zderzamy się ze ścianą wiatru. Trochę nam ten wiatr dał popalić, ale bardziej martwiło to, że wiał z południowego zachodu, a tam przecież jedziemy! Sprawdzałem prognozę dla centralnej Polski na środę i czwartek i miało być w plecy, a tu takie coś? Walcząc z żywiołem docieramy do Ostrowąsa. Nigdy tu nie byłem, a okazuje się, że jest to standardowy postój dla pielgrzymek ruszających z Torunia. Jest tu sanktuarium Matki Boskiej i bardzo ładna droga krzyżowa z naturalnej wielkości rzeźbami. I to pośrodku niczego, ze 300m od "głównej" drogi biegnącej przez jakąś tam wioseczkę. Miła niespodzianka dla oka.

Kościół jest zamknięty, ale można przez kratę podziwiać ukoronowany papieskimi klejnotami obraz będący od blisko 400 lat celem pielgrzymek:

Dalsza droga była dla mnie zasadniczo nudna. Płaskie krajobrazy po małych gminach. Typowa rowerowa przelotówka na południe - prosto, płasko, mały ruch. Trasę polecam, bo jako odcinek Toruń-Licheń jest na rower "tranzytowy" chyba idealna, ale po drodze nie ma za bardzo co oglądać. Chyba tylko Piotrków Kujawski w miarę się prezentuje, ale też szału nie robi. Po prostu nie jest brzydki. Za to w Sompolnie chcieliśmy zjeść coś sobie na ławce i... nie znaleźliśmy takowej! O ile pamięć mnie nie myli to na wyjeździe udało się na przystanku PKS przysiąść, ale był za to brudny. Trochę to było szokujące bo od bardzo dawna nie spotkałem tak dużego miasteczka bez ławek przy drodze. Nawet w większości wsi jest gdzie przysiąść bo przecież starsi mieszkańcy też potrzebują odsapnąć. Ale, jak widać, nie w Sompolnie.
Z Sompolna jedziemy skrótem do Lichenia. Trochę się cykałem bo wiadomo, jak to jest ze skrótami - zwykle to jakieś bagno, wertepy, zakaz albo jeszcze gorzej. A tu - piękny asfalt i wjazd od północy. Górne partie obu kościołów widać było nad lasem już z daleka:

Jak już wspomniałem, w Licheniu już byłem na rowerze, ale miałem jedną dużą atrakcję niezaliczoną i pozostawał spory niedosyt. Chodzi o Golgotę. Jest to spora góra z drogą krzyżową. Pięknie wykonana, ale wymaga wejścia pieszo, bez roweru, czego będąc na wycieczce "solo" nie byłem w stanie zrobić (ograniczony czas nie pozwalał na zorganizowanie opieki nad rowerem, a w tym roku okazało się, że nie byłoby to takie proste - przy domu pielgrzyma jest parking z wyrwikółkami i tam można sobie rower przypiąć. Pff!).

Wejście na Golgotę nie jest wcale takie proste - trzeba zrobić kilka kółek zanim zacznie się właściwą wspinaczkę. Oprócz zwykłych stacji drogi krzyżowej są też groty przedstawiające momenty opisane w Nowym Testamencie, np.:

Ostatecznie docieram na samą górę gdzie stoi krzyż z Jezusem

Zejście powinno odbywać się inną drogą, niż wejście - jest wąsko więc mijanie się byłoby bardzo kłopotliwe. Schodzę więc aż okazuje się, że albo czegoś nie zrozumiałem w strzałkach, albo o tej porze nie ma już zejścia. W każdym razie wracam do góry i schodzę wejściem. Ruch jest bardzo mały - mijam tylko trzy Niemki i jednego Polaka, który i tak na kogoś czekał. Sceny w grotach są bardzo ładnie przedstawione - zapraszam do galerii. oprócz tego na dole w wielkich głazach są małe oczka zawierające prawdziwe kamienie z różnych świętych miejsc

Po mnie wchodzi Beata i ostatecznie udajemy się do centrum Lichenia na poszukiwanie noclegu. Nie bez problemów znajdujemy w końcu pokoik gdzie się zatrzymujemy. Było dość brudno, ale cóż począć - o zmierzchu trudno wybrzydzać, a w wielu "zimmerfreiach" już nie było miejsc.
Miało padać, a jedynie trochę wiało - na razie nieźle! :-)

Dla zainteresowanych - znacznie więcej zdjęć znajduje się w - klik tutaj -> G A L E R I I <- klik tutaj -


sprawy

Poniedziałek, 12 maja 2014 | dodano:12.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .mieszczuch, użytkowo
  d a n e  w y j a z d u
10.99 km
0.00 km teren
00:43 h
15.34 km/h
25.40 vmax
14.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
deszcz :(

sprawy

Piątek, 9 maja 2014 | dodano:12.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .mieszczuch, użytkowo
  d a n e  w y j a z d u
16.10 km
0.00 km teren
01:06 h
14.64 km/h
26.20 vmax
17.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal

sprawy

Czwartek, 8 maja 2014 | dodano:09.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .mieszczuch, użytkowo
  d a n e  w y j a z d u
10.47 km
0.00 km teren
00:38 h
16.54 km/h
30.80 vmax
18.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal

sprawy

Środa, 7 maja 2014 | dodano:08.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .mieszczuch, użytkowo
  d a n e  w y j a z d u
14.19 km
0.00 km teren
00:57 h
14.94 km/h
29.20 vmax
22.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal

sprawy

Wtorek, 6 maja 2014 | dodano:07.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .mieszczuch, użytkowo
  d a n e  w y j a z d u
12.56 km
0.00 km teren
00:43 h
3:25 km/h
2:03 vmax
18.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal

Mroźna majówka 4/4

Niedziela, 4 maja 2014 | dodano:08.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, gminobranie, sakwowo, wycieczka
  d a n e  w y j a z d u
60.89 km
1.00 km teren
04:24 h
13.84 km/h
40.78 vmax
9.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Kopyta. Trzask łamanych gałęzi. Dziwne odgłosy. Pociąg. Kopyta.
Okazuje się, że rozłożyłem namiot niedaleko od drogi do wodopoju i masa zwierzaków idzie gdzieś obok. Strach wyjrzeć bo jak się coś dużego przestraszy, to może wbiec na namiot, lepiej udawać że się nie istnieje :) W końcu cisza - zasypiam.
Dd-d-d-reszcze, opatulam się w śpiwór. Nie pomaga, za jakiś czas znowu się budzę i zakładam bluzę - jest znacznie lepiej. Dzwoni budzik - 5 rano. Zimno. Sprawdzam temperaturę na liczniku - 1.5 stopnia. Zanim jednak dorwałem aparat, licznik się ogrzał od dłoni:

Majówka? Job twaju mać!
W każdym razie to już ostatni dzień. Z uwagi na okoliczności termiczne, wyjeżdżam dopiero po 8 rano, choć o 6 mógłbym być w cieplejszych warunkach już w drodze. Nie chce mi się jechać. Raz, że koniec i morale siada. Dwa - jestem bardzo zmęczony zimnem, wiatrem, podjazdami, które choć niewielkie, to się kumulują. Koło Bęsi spotykam pierwszego od Suwałk sakwiarza - twardziel. Od 5:30 jest w trasie. Ale on spał u znajomych i tnie na Elbląg. Szybko się rozstajemy, bo ja jadę do Olsztyna. Trochę szkoda bo przydałoby się towarzystwo, ale nic nie poradzę. Do Elbląga dziś bym nie dojechał o sensownej porze.
Dość szybko udaje się dojechać nad jeziorko w Kikitach, gdzie jest zakład karny - odsiadka tutaj nie jest taka straszna :-)
Do Jezioran jedzie się jednak i jedzie, zimno, wiatr. Po drodze w sumie nic ciekawego, ot pola i boćki:

W samych Jezioranach trafiam na ładny domek rodem z horrorów:

Z Jezioran do Barczewa droga niby z bocznym wiatrem, ale za to nieco bardziej ruchliwa. W Barczewie jest ładny, stary kościół, ale nie zwiedzam wnętrza z uwagi na trwającą mszę:

W końcu udaje się wyjechać na DK 16, na której ruch jest przeogromny - całe sznury aut zaiwaniają 100km/h. Ze 4 minuty czekam aby się przebić na drugą stronę drogi na pobocze - nie ma wyjścia i ze 2 km muszę jechać krajówką, na szczęście szeroką. W końcu z niej uciekam, choć patrząc na mapę - to krajówka odbija na południe, a ja jadę prosto :)
Bocznymi drogami wjeżdżam do Olsztyna i łatwo trafiam na dworzec PKP (ach, ten GPS :))
Miasta tym razem nie zwiedzam - jest za zimno, nie chce mi się. Jedynie przydworcowa cerkiew się załapała.

Pociąg jest podstawiany więc wygodnie się instaluję w osobówce. Rowerów innych brak. Niestety, ludzi coraz więcej, w pociągu od Iławy brak już miejsc stojących i do tego doszły dwa rowery. W końcu dojeżdżam i jakoś się udaje wysiąść po przebiciu się przez ciżbę. Uf, koniec majówki. 19 nowych gmin, masa małych i kilka większych podjazdów, przymrozki, wiatr, krajówki. Mogło być pewnie ciekawiej, dłużej, ale do tego musiałoby być cieplej, a na to wpływu nie miałem. Majówka w sumie udana, choć dość ciężka. Mam nadzieję, że za rok będzie lepiej :-)

Więcej zdjęć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -


Zaliczone gminy: 4
Warmińsko-mazurskie: Kolno, Jeziorany, Barczewo, Olsztyn

Dla drążących detale - mapka:


Mroźna majówka 3/4

Sobota, 3 maja 2014 | dodano:07.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, gminobranie, sakwowo, wycieczka
  d a n e  w y j a z d u
123.81 km
1.00 km teren
08:34 h
14.45 km/h
51.39 vmax
11.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Dzień zaczął się leniwie - miałem bardzo fajną, spokojną miejscówkę :-)

Zwinąwszy się ruszyłem dalej w las by wyjechać w Farynach, gdzie było czuć klimat starej, polskiej wsi - pełno drewnianych domów, stara murowana szkoła i elegancki, drewniany kościół:

Niestety - dziś miałem przejechać ładnych kilkadziesiąt kilometrów krajówkami i kawałek za Farynami ląduję na drodze Szczytno-Mrągowo. Nudno by było, gdyby nie rezerwat PUPY ;-)

Trochę się bałem więc nie zwiedzałem, zresztą nie wolno tam na rowerze choć auta drogę wyjeździły w lesie. Kawałek dalej przeżyłem mały szok poznawczy. Czytając Krzyżaków, zawsze myślałem, że jak był Jurand ze Spychowa, to jego rodzinny gród to Spychów. Tymczasem jest to... Spychowo:

W okolicy można natknąć się na stanowiska ogniowe z czasów wojny:

W Pieckach przy głównym skrzyżowaniu jest na uboczu ławeczka idealna wręcz do zrobienia obiadu - czas więc wypróbować nową kuchenkę kupioną BARDZO okazyjnie

W samych Pieckach nie ma chyba nic ciekawego poza herbem, na którym jest nosorożec. Tzn. niby jest to dzik, ale gołym okiem widać, że nie. Zresztą sami oceńcie:

Stamtąd jadę do Mikołajek. Niby boczna droga, ale ruch całkiem zauważalny. W samych Mikołajkach totalny spęd, ceny +50% i nieprzyjemny, turystyczny klimat. Nic fajnego, ale gminę zaliczyć trzeba. Przy wyjeździe na podwórku Straży Pożarnej zauważam piękny wóz - jest to Chevrolet z lat 60, sprowadzony ze Szwecji i odrestaurowany - nawet jeździ!

Wyjazd to droga krajowa nr 16, więc uciekam stamtąd jak najszybciej w stronę Rynu. W końcu jest! Zjazd w boczną drogę. Wiadomo, że takie drogi mają nieco gorszą nawierzchnię, niż krajówki, jednak zastany znak był mimo wszystko zaskoczeniem :)

W samym Rynie nie ma nic, oprócz zamku zamienionego na czterogwiazdkowy hotel. Zamek też taki-sobie, ale chociaż coś :)

Kolejnym odcinkiem krajówki dojeżdżam do Mrągowa. Miasto całkiem spore i nawet ładne, choć nic naprawdę szczególnego tam nie było. Ale całokształt na plus. Trochę się tam pokręciłem, pooglądałem amfiteatr i pojechałem na północ

Tu już na szczęście same boczne drogi, choć temperatura coraz niższa - 8 stopni to norma. Toć to nie majówka, a marcówka! No ale chociaż spokój na drogach i ładne widoki więc jakoś się to toczyło :-)
Ok. 20 zatrzymuję się w lasku koło Górowa - następny byłby za ok. 18km a wolałbym widzieć, gdzie się rozkładam. Lasek całkiem sympatyczny, pusty z całą masą patyków - dawno tak nie musiałem miejsca pod namiot opróżniać z syfu :)


Więcej zdjęć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -


Zaliczone gminy: 7
Warmińsko-mazurskie: Piecki, Mikołajki, Ryn, Mrągowo - obszar wiejski, Mrągowo - miasto, Sorkwity, Biskupiec (pow. olsztyński)

Dla dociekliwych - mapka: