Informacje

avatar

chesteroni
z miasta Toruń
16647.94 km wszystkie kilometry
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg

Kategorie

.Giant.0   .mieszczuch.127   .mieszczuch 2013.138   .Surly.55   .Surly 2013.49   >100.55   >200.19   >300.5   forumowo.27   gminobranie.58   nightrower.42   przyczepkowo.4   sakwowo.51   użytkowo.273   wycieczka.59   wycieczka 2013.53  

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chesteroni.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

.Surly 2013

Dystans całkowity:5920.51 km (w terenie 143.50 km; 2.42%)
Czas w ruchu:362:05
Średnia prędkość:16.35 km/h
Maksymalna prędkość:52.35 km/h
Maks. tętno maksymalne:219 (116 %)
Maks. tętno średnie:134 (71 %)
Suma kalorii:158265 kcal
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:120.83 km i 7h 23m
Więcej statystyk

Gminobranie zachodniopomorskie v1

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 | dodano:11.08.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, >100, gminobranie, sakwowo, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
157.98 km
0.00 km teren
08:42 h
18.16 km/h
43.76 vmax
36.0 *C
157 HR max( 83%)
112 HR avg( 59%)
m 5342 kcal
W tym roku problemy zdrowotne nie powstrzymały mnie przed wyjazdem z rodziną na wakacje. Miałem w perspektywie tydzień leżenia nad morzem i smażenia się. Brzmi ciekawie? NIE. Mam kochaną żonę i znając moje zdanie zgodziła się, abym nad morze dojechał w max trzy dni na rowerze. Tym sposobem pobędę z rodziną, trochę mniej będę blady a nie będę miał poczucia straconego czasu :)
Skoro tak, to z uwagi na miejsce smażenia (Łeba) postanowiłem zdobyć brakujące kilka gmin w województwie zachodniopomorskim. Na start eskapady wybrałem Piłę gdyż szkoda mi było czasu na turlanie się do Piły dobrze znanymi drogami, i tak czekało mnie prawie 500km na osakwionym rowerze.

W samej Pile uderzył mnie całkowity brak przejazdów dla rowerów. W większości będące dziurawymi chodnikami ciągi pieszo-rowerowe kończą się przed skrzyżowaniem, potem jest przejście dla pieszych i dalej znowu chodnik oznakowany znakiem C13/C16. Porażka na całej linii.
Zacząłem od gminy Szydłowo, która leżała na trasie do Wałcza. Sam Wałcz ominąłem gdyż droga do niego jest zbyt ruchliwa. Trochę szkoda, gdyż pamiętam z mojego rajdu "dookoła zachodniopomorskiego", że to piękne miasto. Za to trafiłem zupełnie przypadkiem do sanktuarium w Skrzatuszu:

Droga wiodła na początku przez pola, ale szybko trafiłem do lasu i to las był dominującym krajobrazem dzisiejszej trasy.

Do tego stopnia było lesiście, że poczułem się jak w Skandynawii. Coś było na rzeczy, skoro trafiłem do... Szwecji!

W samym Czaplinku nic ciekawego właściwie nie ma więc po krótkim odpoczynku i posiłku na "dworcu" pojechałem dalej. Niedaleko Czaplinka znajdują się ruiny zamku Drahim. Zdjęć jednak nie zamieszczam, bo zewnętrze jest takie-sobie, a wnętrza nie widziałem, bo wstęp jest płatny a celtycka muzyczka i brak gości sugerowały, że to średnia atrakcja. Ciekawe, czy się myliłem?
Do Połczyna Zdroju droga wiodła wzdłuż pięciu jezior:

Kończyła mi się woda, a jakoś tak wyszło, że w Połczynie też jej nie kupiłem bo nie było żadnego czynnego sklepu wzdłuż mojej trasy. Najbliższe 20km pokonałem na oparach z bidonu więc jak już dorwałem się do sklepu to ponad litr wypiłem na miejscu :-) Do Tychowa dojechałem już bez przygód i pojechałem jeszcze kawałek na zachód gdzie następnego dnia będę kontynuował gminobranie. Ale to już następny wpis :-)
Ciekawostką był jeszcze rolnik spotkany w lesie, w którym miałem nocleg. Był oburzony tym, że jego bratanek dostał mandat za jazdę skuterem po lesie. Jego oburzenie wynikało z tego, że przecież płaci podatki, to coś mu się należy. Nie próbowałem mu tłumaczyć, że cichy las to to, co ja chcę dostać za moje podatki - to był przypadek beznadziejny.

Zaliczone gminy (3):
Wielkopolskie: Szydłowo
Zachodniopomorskie: Wierzchowo, Tychowo

Więcej zdjęć? Zajrzyj do
- klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -

Dla zainteresowanych mapka:

Gminobranie okołowarszawskie

Sobota, 27 lipca 2013 | dodano:29.07.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria .Surly 2013, >100, gminobranie, sakwowo, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
151.85 km
2.00 km teren
08:32 h
17.79 km/h
36.85 vmax
32.0 *C
159 HR max( 84%)
114 HR avg( 60%)
m 5093 kcal
Wczoraj zaliczyłem trasę Toruń-Sochaczew, odwiedziłem rodzinę, a dziś przyszedł czas na załatwianie moich spraw w Warszawie. Oczywiście wyruszam wcześniej aby zaliczyć kilka gmin. Na początek udaję się na południe do Teresina. Gdy zawracam już w stronę gminy Leszno, to przejeżdżam obok bazyliki w Niepokalanowie:

Jest to już drugi odcinek serialu weekend z bazyliką. Ciekawe, w jakiej wyląduję na początku sierpnia? ;-)
Do Warszawy dostaję się różnej jakości asfaltami klucząc aby zaliczyć jak najwięcej gmin. Mijam wiele linii wysokiego napięcia (niektóre po kilka razy), które zbiegają się w stacji elektroenergetycznej:

W Warszawie załatwiam, co miałem do załatwienia i okazuje się, że mam jeszcze trochę czasu do pociągu - czas więc na drugą część gminobrania :-)
Padło na gminy na wschód od stolicy. Przejeżdżam przez Most Siekierkowski - gdyby nie GPS, nie byłoby to takie proste. Z mostu mam widok na "city":

Dalej jadę Wałem Miedzeszyńskim i odbijam w stronę Sulejówka. Mijam Centrum Zdrowia Dziecka i jakąś betonówką przechodzącą w idealny asfalt docieram do pomnika Piłsudskiego i jego córek:

W Halinowie skręcam na północ i w miejscowości Cięciwa trafiam do punktu kopulacyjnego:

Hmmm. To pewnie przez sąsiedztwo gminy Kobyłka ;-) W gminie tej na środku miasta znajduje się - jakżeby inaczej - kobyłka:

W Ząbkach mijam pielgrzymkę:

Za pielgrzymką okrutnie długi korek, ale na szczęście to nie mój kierunek jazdy. Docieram na stację Warszawa Wschodnia 25 minut przed odjazdem pociągu. Mam bilet na końcu składu w ostatnim przedziale, ale wagon jest podczepiony odwrotnie i muszę ganiać za rowerem na każdej stacji :(
A tak a'propos stacji: Warszawę Wschodnią, podobnie jak Kutno odremontowano. Tylko co z tego, że jest ładnie i czysto, jak jest bardzo mało sklepów/kiosków - nikomu się nie opłaca wynajem, a pasażer musi cierpieć albo latać po całym dworcu by kupić puszkę coli (w Kutnie po prostu nie ma niczego).

Więcej zdjęć tradycyjnie znajduje się w - klik - > G A L E R I I < - klik - , do której obejrzenia zapraszam.

Zaliczone nowe gminy w województwie mazowieckim (13):
Teresin, Leszno, Błonie, Ożarów Mazowiecki, Stare Babice, Sulejówek, Halinów, Zielonka, Poświętne, Wołomin, Kobyłka, Marki, Ząbki

Dla zainteresowanych mapka:

Gminobranie sochaczewskie

Piątek, 26 lipca 2013 | dodano:28.07.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria .Surly 2013, >100, >200, gminobranie, sakwowo, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
207.95 km
4.10 km teren
10:53 h
19.11 km/h
46.23 vmax
30.0 *C
164 HR max( 87%)
121 HR avg( 64%)
m 7338 kcal
W sobotę miałem do załatwienia ważną sprawę w Warszawie, a że mam rodzinę w Sochaczewie, postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym. Ambitne plany ruszenia się o 3am spaliły na panewce i ostatecznie start nastąpił o 5:30. Ruch na DK10 był na szczęście umiarkowany i do Czernikowa dotarłem bez przygód. W Czernikowie skręciłem w stronę miejscowości Bobrowniki, przez którą wiedzie najsensowniejsza droga do Włocławka. W Bobrownikach znajdują się ruiny zamku krzyżackiego, których nie omieszkałem obejrzeć:

Dalej pojechałem wzdłuż Wisły, co było błędem. Zignorowałem to, że nawet szlak rowerowy skręcał i jechałem prosto. Niestety, ok. 2 km dalej droga zmieniła nawierzchnię na piaszczystą i przy pierwszej sensownej okazji uciekłem przez las do asfaltu. Inaczej nie wiem, jak długo bym brnął :(
We Włocławku nie przekraczałem Wisły, tylko pojechałem dalej w stronę Dobrzynia, co jak wiadomo zaowocowało kilkoma ciekawymi podjazdami z 20 i 30m różnicami wysokości :-)
Dalsza droga nie miała żadnych niespodzianek aż do Biskupic. Przed miejscowością widać pełno znaków "ślepa uliczka", zalecany objazd itp. itd. marudzenie. Jak wiadomo, zwykle rower da się przeprowadzić a często nawet i przejechać, o ile nie jest to remont mostu. Tym razem to był remont mostu, ale ponieważ w Lubiczu zrobiono tymczasową przeprawę, to pomyślałem, że i tu tak może jest i piesi mają coś dla siebie. Po drodze do mostu-niemostu zjechałem parę cudownych zjazdów i trochę wymiękłem. Jeśli mostu nie ma, to będę musiał to wszystko podjechać. o_O
Niestety, żadnego tymczasu dla pieszych nie postawiono, ale na szczęście mostu już pomału jest kończony i od biedy da się przejść środkiem za zgodą ekipy. Ten betonowy uskok ma prawie metr wysokości.

Tym sposobem dojeżdżam do Płocka właściwie bez towarzystwa samochodów. W samym Płocku nie mam za wiele czasu, odwiedzam więc jedynie rynek, celowo nie zachodząc do zamku i katedry - nie uciekną :)

Na rynku widać w ludziach, że skwar ich doświadcza - wszyscy lgną do fontann i kurtyn wodnych. A Coca-cola postanowiła zrobić sobie reklamę stulecia. Otóż przemiłe hostessy rozdawały ludziom puszki schłodzonej coli 0,15l. Tak, rozdawały, całkiem za free, a gość przez megafon ogłaszał, że Coca-Cola dzieli się radością. Mnie kupili ;-)
Oprócz tego można było sobie zrobić puszkę z własnym napisem. Mi się udało właściwie bez kolejki, ale zwykle wyglądało to tak:

Puszka oczywiście też za free :-)
Pepsi - co ty na to? ]:->
Zjadłem jeszcze zapiekankę (taka sobie) - w Płocku nie znają koncepcji kelnera w ogródku i nie mając jak zostawić roweru z sakwami, nie wchodziłem do żadnej knajpki :(
Wyjechałem z Płocka przez stary most i kilka kilometrów za mostem, tam, gdzie łączą się dwie krajówki, zaczęła się droga dla rowerów, którą dojechałem aż do Gąbina:

Dalsza droga to po prostu kluczenie gminnymi opłotkami bez żadnych godnych wzmianki tutaj miejsc (parę fotek w galerii)
Na końcu, tuż przed Sochaczewem właściwym, przejeżdżam przez Żelazową Wolę, gdzie mijam muzeum Chopina. Jak to w Polsce - nie można wejść z rowerem. Muzealnicy żelazowowolscy - kij wam w rzyć!
Dojeżdżam do mety i pół godziny później nad Sochaczewem zaczyna się konkretna burza :-)

Tradycyjnie, więcej zdjęć (w tym zdjęcia hostess!) można zobaczyć w - klik - > G A L E R I I < - klik -

Zaliczone nowe gminy w województwie mazowieckim (11):
Płock, Łąck, Gąbin, Sanniki, Słubice, Iłów, Młodzieszyn, Brochów, Kampinos, Sochaczew - obszar wiejski, Sochaczew

Tym małym gminobraniem powróciłem do top20 na zaliczgminę.pl

Mapka dla ciekawych:

Gminobranie Licheńskie 407 km

Sobota, 20 lipca 2013 | dodano:21.07.2013 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria .Surly 2013, >100, >200, >300, gminobranie, nightrower, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
407.18 km
4.50 km teren
24:58 h
16.31 km/h
42.99 vmax
18.0 *C
217 HR max(115%)
110 HR avg( 58%)
m 12356 kcal
Ostatnio miałem trochę nauki na głowie i nieco mniej jeździłem, na szczęście w ten weekend udało się to nadrobić. Postanawiam sprawdzić, jak to jest, gdy się w długą trasę po całym dniu w pracy, ale bez snu pośrodku.

Wyjeżdżam ok. 18.

Decyduję się na wariant "przez Chorągiewkę" - co prawda ok. 5km muszę jechać DK15, której bardzo nie lubię, ale za to potem mam spokój. W wariancie "przez Włocławek" miałbym kilkadziesiąt km wieczorem/nocą po DK91, która co prawda ma pobocze, ale po co się cisnąć z autami? W Brześciu Kujawskim urządzam sobie pierwszy mały postój i jadę w stronę Kowala. W Kowalu piję kawę na stacji i akurat zaczyna padać - niech ICM się pali ze wstydu! Spotkała mnie za to zabawna historia:
Podpity koleś na składaku pyta się mnie, czy daleko jeszcze?
Odpowiadam, że tak.
- To ile jeszcze? 50 kilometrów?
- Nie, ze 300 będzie.
WTF na jego twarzy był przepiękny
Na szczęście deszczyk był przelotny. Bez problemu pojechałem dalej, w stronę Gostynina, w którym planowałem mini-zwiedzanie. Niestety (a może "stety", bo nie niszczeje), w zamku jest hotel więc tylko obejrzałem go z zewnątrz, ale za to w centrum zrobiłem sobie mały objazd.
Po wyjeździe z Gostynina zaczynają się problemy z sennością. Nie jestem w stanie ich przezwyciężyć i w końcu siadam na ławce na kilka minut odpoczynku.
Dalej jadę w stronę Lubienia Kujawskiego, gdzie ponownie dopada mnie zmęczenie, ale poleżałem chwilkę na ławce koło PKS-u i przeszło. Jadę jednak po kolejną kawę na koniec miasta i dopiero wracam. Po drodze mijam też o świcie jeziorko:


Nocka za mną.

Jadę z Lubienia tak, jak sobie wytyczyłem i okazuje się, że droga wiedzie przez kilka km drogami polnymi (choć w bardzo dobrym stanie). Dziwne to trochę, ale nie narzekam. Gorzej, jakbym w nocy tu wylądował - wiejskim zwyczajem psy sobie biegały luzem po okolicy :(
Przejeżdżam przez Łanięta i w miejscowości Misztal znowu robię mały odpoczynek. Odrywam się od kontemplacji gdy przejeżdża Jacek - kolarz i chwilkę rozmawiamy. Bierze mnie na koło i jedziemy tak kilka kilometrów, jednak w końcu odpadam - tętno 160 przy 32 km/h i boję się, że się "ugotuję". On dla odmiany chyba miał dość wleczenia się 27km/h :)
Miał chyba wrażenie, że coś pokręciłem, jak mówił, że ja powinienem jechać DK 1, a ja mu odpowiadałem, że dalej jadę "2-ką" :)
Objeżdżam Koło od południa bo nadrabiam może odrobinkę, ale za to nie stoję na światłach i nie muszę tłuc się śmieszkami rowerowymi.
W Kłodawie zjeżdżam aby odwiedzić kopalnię soli.

Niestety, w święta i niedziele (gdy ludzie mają wolne) zwiedzania nie ma. Ale za to jest czadowa hałda:

Odwiedzam jeszcze dwa kościoły i faktycznie całkiem ładne je tam mają. Szczególnie spodobało mi się wnętrze drewnianego kościoła cmentarnego:

Ładnych parę kilometrów krajówką dalej skręcam w miejscowości Kościelec by zwiedzić eklektyczny pałac:

Pałac jest akurat remontowany, ale w parku hrabia Kreutzberg nawstawiał różnych cudów, np. ruiny:

czy meczet z minaretem:

Dojeżdżam w końcu do Warty i okazuje się, że nie ma tam mostów, ale jest za to prom:

Ciekawe, czy kursuje w nocy i jak bardzo bym klął, gdyby się okazało, że nie...

Na północ od Warty

Przekroczyłem ten mój Rubikon więc kieruję się w stronę Lichenia, po drodze zaliczając kilka gmin. W ogóle mam wrażenie, że jakbym jechał tylko Toruń-Gostynin-Licheń-Toruń, to trasa by była krótsza o jakieś 150km ;-)
Zaliczanie gmin to niezły pożeracz czasu i generator dużych przebiegów ;-)

Licheń

W Grąblinie okazuje się, że wstęp do lasu, w którym miało miejsce objawienie, jest tylko przez specjalną kładkę, ale na szczęście jest ona bez schodów i z rowerem się da wturlać. Pielgrzymów jest bardzo dużo. Ja z braku czasu odwiedzam tylko jedno miejsce objawienia i robi na mnie naprawdę duże wrażenie siła wiary ludzi, którzy tu przychodzą. Ze łzami, na kolanach wchodzą do kapliczki, dotykają kamienia, przykładają do niego dewocjonalia a następnie wychodzą na kolanach. To robi wrażenie!


Z lasu wracam przez kładkę i jadę do Lichenia. Już z daleka widać bazylikę:

Na miejscu atmosfera jest jednak mniej religijna. Leci sobie z głośników skoczna piosenka z refrenem "rum cium cium", stragany, pełno pielgrzymów

Okazuje się, że plan Lichenia to aż 67 atrakcji do zobaczenia! A ja tu mam ok. 10h do tyłu. Ech... Oglądam tylko Arkę

Wewnątrz był akurat ślub jakiegoś Przemysława z Katarzyną - przed kościołem stały auta warte od 150k wzwyż. Ciekawe, czy Gala lub coś podobnego o tym napisze? Po ślubie poszedłem szukać bazyliki, co wcale proste nie było mimo jej rozmiarów - całość jest wewnątrz wielkiego parku pełnego strzelistych drzew. Przed bazyliką jeszcze trafiam na Golgotę:

A w końcu docieram i do słynnego kościoła:

Wewnątrz jest również pełno złota:

Muszę jednak powiedzieć, że choć nagłośnienie mszy robi wielkie wrażenie (organy podkreślające słowa kapłana itp.), to samo wnętrze jest takie sobie jak na tę skalę świątyni. W takim Toledo czy Granadzie katedry są większe, kolumny potężniejsze a wnętrze nie potrzebuje pazłotka by być imponujące. Moim zdaniem można to było wykonać ładniej. Gust każdy ma swój, ja natomiast opuszczam Licheń kierując się bocznymi drogami w stronę Konina

Powrót do domu

Droga z Lichenia wiedze przez boczne drogi koło stawów rybnych i jest to super skrót omijający centrum Konina. Przejeżdżam koło dwóch elektrowni (Konin i Pątnów)

W okolicy Pątnowa łapię ciągnik z broną talerzową, za którym jadę kilka kilometrów do Kazimierza Biskupiego. Nic szczególnego, gdyby nie to, że brona miała 3,6m wysokości, a wiadukty miały zakaz wjazdu powyżej 3,8m, a ciągnikiem bujało. Do tego kable nad drogą też wisiały niebezpiecznie nisko i cały czas musiałem uważać żeby coś się nie stało.

W Kazimierzu zwiedzam jeszcze klasztor zamieniony na seminarium i jadę do Ślesina. Przy marinie miał być pomnik smoka, ale podobno rok temu go zabrano bo się miasto z właścicielem nie dogadało. Ehh. W każdym razie skoro jest łuk, to i ja sobie triumf zaliczam:

W końcu jadę na północ DK25 do Skulska gdzie czas na włączenie lampek itp. Wszystko to w blasku księżyca nad jeziorem:

Dojeżdżam tak do Kruszwicy, gdzie niestety już jest noc. Słynna wieża prezentuje się ładnie, pewnie za dnia jest jeszcze lepiej:

Na koniec jadę do Kolegiaty, ale o 22:59 dojeżdżam, a o 23:00 gaszą podświetlenie i zrobienie ładnej fotki się nie powiodło. I'll be back, jakby powiedział Terminator.
Zmęczony jestem okrutnie i z drogi do Inowrocławia nie pamiętam za wiele. Jakoś dojechałem i walnąłem dużą kawę, nie starczyła jednak do końca i z Rojewa do Torunia dojeżdżam "magicznie" - nie bardzo wiem jak, choć pamiętam wahadłowy ruch w Gniewkowie i przepuszczanie "pakietów" aut na drodze by potem jechać solo. A, pamiętam jeszcze zakaz jazdy rowerem na DK15 i brak widocznej alternatywy. Pewnie ten chodnik po lewej miał nią być. Dobre sobie :/
W Toruniu jeszcze ostatnie momenty świtu:

I dojeżdżam do domu wykończony. 2 nocki praktycznie bez snu, prawie 36h wycieczka. Wyjazd wieczorem nie był mądry, ale wyjazd rano też pewnie by nie był taki :) Trzeba to będzie powtórzyć ;-)


Na ten rok zdefiniowałem sobie kilka "rowerowych" celów. Trzy z nich udało mi się osiągnąć tą wycieczką:
- zaliczyć wszystkie gminy w województwie kujawsko-pomorskim
- odbyć jakąś długą wycieczkę (407km to mój trzeci życiowy dystans)
- pojechać do Lichenia obejrzeć bazylikę

Więcej zdjęć można zobaczyć już tradycyjnie
- klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -

Lista nowych gmin w kolekcji:
Kujawsko-Pomorskie: Choceń, Kowal, Kowal - obszar wiejski, Baruchowo, Lubień Kujawski, Jeziora Wielkie, Kruszwica
Mazowieckie: Gostynin - obszar wiejski, Gostynin
Łódzkie: Łanięta, Nowe Ostrowy, Dąbrowice
Wielkopolskie: Chodów, Kłodawa, Kościelec, Krzymów, Kramsk, Ślesin, Konin, Kazimierz Biskupi, Kleczew, Skulsk.

Dla zainteresowanych mapa:

Wypad rodzinny do Papowa Toruńskiego i Grębocina lasami

Niedziela, 7 lipca 2013 | dodano:09.07.2013 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria wycieczka 2013, .Surly 2013
  d a n e  w y j a z d u
22.14 km
7.00 km teren
01:45 h
12.65 km/h
29.66 vmax
25.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
W niedzielę wybraliśmy się na małą wycieczkę. Postanowiłem pokazać szanownej małżonce odkryte przeze mnie ścieżki w lesie papowskim a do tego zbadać jedną nieznaną mi wcześniej drogę.
Na początku pojechaliśmy w stronę Galerii Copernicus przez ul. Kalinową i Apatora. Niezbyt standardowa trasa, i jak ktoś lubi asfalt to polecam :)
Na północ pojechaliśmy ulicą Chrobrego i po skręcie w Polną rozegraliśmy mały mecz na szczycie:

Później pojechaliśmy ul. Kociewską koło wysypiska i dalej do lasu (patrz mapka na dole). Okazało się, że w końcu zdemontowano hałdę ziemi, która przegradzała tę drogę więc nie było problemów z przejazdem. Do Papowa Toruńskiego dojechaliśmy bez większych przeszkód i tam odbiliśmy w ul. Kasztanową. Jest to mało znany szutrowy łącznik obwodnicy z Grębocinem.

Na końcu Kasztanowej skręciliśmy w prawo w ul. Dworcową, która po kilkuset metrach zmieniła się w piaszczysto-szutrową drogę (ale przejezdną). Tą drogą pojechaliśmy kawałeczek za daleko i zaczął się makabryczny piach:

Na końcu piachu jest jeszcze strumyk z bajorkiem na środku drogi - to nas zatrzymało gdyż obejście strumyka z młodą i rowerami byłoby zbyt ryzykowne.
Cofnęliśmy się więc i okazało się, że to, co wyglądało na dojazd do posesji jest drogą dookoła domu i przez las dojechaliśmy do przejazdu kolejowego.
Cel krajoznawczy zaliczony - już wszystkimi drogami w tym rejonie jechałem :)
Pokazałem dziewczynom hałdy materiałów budowlanych składowanych w północnej części elektrociepłowni:

Z Grębocina pojechaliśmy chodnikiem wzdłuż DK15 i potem już bocznymi drogami do ul. Wymarzonej by pojechać przez pole do Biedronki na zasłużone lody:


Trochę więcej zdjęć można zobaczyć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -

Dla zainteresowanych trasa:

Oddajemy przyczepkę

Środa, 3 lipca 2013 | dodano:03.07.2013 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria .Surly 2013, przyczepkowo, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
24.92 km
2.50 km teren
01:56 h
12.89 km/h
33.02 vmax
24.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Pojechaliśmy razem z żoną i córką oddać przyczepkę.
Powrót z Nieszawki wałem, a na Nieszawskiej widzieliśmy już ładne dywaniki asfaltowe :-)
Przed mostem jeszcze chciałem pokazać małej zamek Dybowski, ale... udało się tylko z zewnątrz, bo w środku zrobili muzeum motoryzacji i wstęp jest płatny. Kogoś chyba głowa boli :(
Powrót przez starówkę więc zaliczyliśmy jeszcze lody u Lenkiewicza :)

Przyczepkowo-wycieczkowo :-)

Niedziela, 30 czerwca 2013 | dodano:01.07.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, przyczepkowo, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
20.47 km
0.00 km teren
01:22 h
14.98 km/h
38.19 vmax
17.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal

Przyczepkowy zawrót głowy :)

Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano:29.06.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria .Surly 2013, przyczepkowo, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
41.55 km
3.00 km teren
03:05 h
13.48 km/h
29.66 vmax
22.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Dziś pierwszy raz wybraliśmy się z córką na wycieczkę do Barbarki. Początek był miodny i pełen ciekawości.

Potem młoda stwierdziła, że chce pochodzić i trochę po Wrzosach pospacerowaliśmy,

a następnie pojechaliśmy na Barbarkę i tam przez 3 godziny bawiliśmy się na placu :-)

Żeby nie było nudno, wróciliśmy przez las do Przysieka,

a młoda po drodze zasnęła więc poturlaliśmy się przez całe miasto aż do pętli tramwajowej na Olimpijskiej. Młódź obudziła się pod Majorką gdzie wciągaliśmy buły i bez przebojów dała się zawieźć na plac zabaw koło domu :)

Wycieczka udana, tylko nieco mnie zastanawiają napisy na przyczepce o maksymalnej prędkości 10 mph... 16 km/h to ja miałbym średnią, jak by nie te spacery :)

Kilka więcej zdjęć można obejrzeć w G A L E R I I

Dla zainteresowanych mapka:

Po przyczepkę, z przyczepką i w przyczepce (córa)

Piątek, 28 czerwca 2013 | dodano:28.06.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, użytkowo, przyczepkowo
  d a n e  w y j a z d u
23.83 km
0.00 km teren
01:20 h
17.87 km/h
44.15 vmax
24.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Wybrałem się do Małej Nieszawki po przyczepkę dla córki - kolega pożyczył mi na weekend. Tam: 23,6 km/h, z powrotem nieco gorzej, a na końcu ok. 1km objazd bloków z młodą w przyczepce.
Chyba się podobało, bo nie chciała wysiąść :)

Trochę dziwnie się jedzie - jakbym TIR-em kierował ;-)

Przy okazji historyczny pierwszy wpis: Surly + użytkowo i do tego nowa kategoria: "przyczepkowo" :)

Setka z rana jak śmietana :-)

Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano:23.06.2013 | linkuj | komentarze(4)
Kategoria .Surly 2013, >100, nightrower, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
121.72 km
5.80 km teren
06:25 h
18.97 km/h
40.78 vmax
18.0 *C
148 HR max( 78%)
107 HR avg( 56%)
m 2910 kcal
Co młode małżeństwo może robić w noc Kupały podczas pełni księżyca gdy jest bezchmurne niebo? Odpowiedź chyba jest oczywista - iść na rower! Z Beatką postanowiliśmy, że o 2 będziemy w trasie i o dziwo - o 2:10 faktycznie już jechaliśmy! Zaraz za Toruniem wyprzedził nas jakiś samochód z żółtą syrenką, a za nim jechało "coś", co nie mogło nas wyprzedzić przez kilkaset metrów. Przepuściliśmy więc i patrzymy - a to kombajn nas wyprzedza. Na zderzaku nalepka "20" więc choć jechał 26 km/h, to wsiedliśmy mu na koło i pociągnął nas aż do Chełmży.
Niezły to musiał być dla kierowców tercet egzotyczny o 2 w nocy: dwoje rowerzystów i kombajn na krajówce ;-)
Pożegnawszy naszego pomocnika pojechaliśmy dalej by bez większych przygód dojechać do Chełmna, które tym razem ominęliśmy bokiem - naszym celem było wszak Świecie. Na zjeździe z Chełmna do mostu podziwialiśmy przepiękny świt

oraz mgłę, która (jak zwykle w tamtej okolicy) malowniczo rozlewała się po dolinie Wisły.

Zjazd do mostu też był niczego sobie - zdarzały się smugi mgły, które przecinaliśmy jak przysłowiowe "przecinaki" ;-) Na moście ponownie zatrzymaliśmy się by podziwiać świt nad Wisłą - może i kiczowaty widok, ale jednak zapierał dech na tyle, że nawet jeden samochód się na moście się zatrzymał w tym samym celu (prze 5 nie było zbyt dużego ruchu).

Zaraz za mostem skręciliśmy w prawo w stronę zamku, po drodze mijając jeszcze kościół farny. Tym razem podjechałem bliżej by go sobie dobrze obejrzeć.

Kawałek dalej jest zamek koło kempingu. Aż wstyd się przyznać, ale ostatnio byłem ok. 200m. od niego i zauważyłem tylko wieżę myśląc, że to jakaś wieża ciśnień. Ale tym razem podjechaliśmy i zatrzymaliśmy się koło kempingu podziwiając fortyfikacje.

Do samego Świecia wjeżdżamy ul. Mostową przez most na Wdzie i wjeżdżamy na rynek. Na rynku nic szczególnego nie ma, zwracają uwagę tylko dwie fontanny "Wisła" i "Wda", które swoją wątpliwą estetyką niezbyt pasują nawet do niezbyt pięknego rynku w Świeciu.

Z rynku jedziemy jeszcze pod kościół przy ul. Klasztornej

i zaczynamy powrót do domu. Jeszcze tylko kawa na stacji Lotos Optima i wylatujemy na krajówkę.
Wyjeżdżając z miasta mijamy paru rowerzystów - pewnie myśleli, że to oni wstają rano w celach wycieczkowych... :)
Jedziemy DK91 aż do obwodnicy Chełmna, gdzie wjeżdżamy na ścieżkę rowerową, która - ku naszemu zdumieniu - jest asfaltowa i wiedzie aż do Stolna, gdzie wpada w drogę lokalną do miejscowości Małe Czyste wyróżniającej się pięknym kościołem.

Z przyjemnością się nam nią jedzie i wracamy na krajówkę tylko na moment, by po kilkuset metrach skręcić w lewo do miejscowości Storlus. Jedziemy przez nią do Papowa Biskupiego gdzie znajduje się nienajgorzej zachowany zamek krzyżacki.

Jakoś tak wyszło, że pierwszy raz go widziałem więc chwilkę mu poświęciłem.
Z Papowa Biskupiego jedziemy do Chełmży, ale nie najkrótszą drogą, a przez Dubielno. Piękne są te nowe asfalty, wprost wymarzone do jazdy rowerem. Bez kłopotu docieramy do Chełmży gdzie podziwiamy budynek obok Bazyliki, którego to architekt nie był chyba fanem kątów prostych.

Jest to ostatnie zdjęcie bo okazało się, że zapasowa bateria do aparatu też była wyładowana.
Z Chełmży wyjeżdżamy dość standardowo, ale w Grzywnie odbijamy w lewo na Sławkowo sprawdzając kolejną drogę w okolicy. 5km niezłego asfaltu - było warto. Ze Sławkowa jedziemy przez Folząg by już najkrótszą trasą dotrzeć do Papowa Toruńskiego i dalej leśną drogą "Elanowską" dojechać do domu.
Udało się nam wrócić o 10:10 wcale nie ograniczając zwiedzania i postojów - bardzo udana organizacyjnie, czasowo i kondycyjnie wycieczka. Pozostało tylko trochę odespać bo w nocy jedynie 2h snu udało się zaliczyć.

Znacznie więcej zdjęć zamieściłem tradycyjnie w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -

Dla zainteresowanych mapka: