Informacje

avatar

chesteroni
z miasta Toruń
16647.94 km wszystkie kilometry
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg

Kategorie

.Giant.0   .mieszczuch.127   .mieszczuch 2013.138   .Surly.55   .Surly 2013.49   >100.55   >200.19   >300.5   forumowo.27   gminobranie.58   nightrower.42   przyczepkowo.4   sakwowo.51   użytkowo.273   wycieczka.59   wycieczka 2013.53  

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chesteroni.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:9931.95 km (w terenie 147.00 km; 1.48%)
Czas w ruchu:615:26
Średnia prędkość:16.14 km/h
Maksymalna prędkość:52.35 km/h
Suma podjazdów:19370 m
Maks. tętno maksymalne:219 (116 %)
Maks. tętno średnie:133 (70 %)
Suma kalorii:315739 kcal
Liczba aktywności:55
Średnio na aktywność:180.58 km i 11h 11m
Więcej statystyk

Nocna wyprawa do Chełmna i Chełmży

Czwartek, 30 maja 2013 | dodano:30.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, >100, nightrower, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
104.46 km
0.00 km teren
05:53 h
17.76 km/h
38.19 vmax
14.0 *C
170 HR max( 90%)
118 HR avg( 62%)
m 3709 kcal
Po pracy postanowiłem pojechać sobie rowerem gdzieś dalej. Zanim to jednak stało się możliwe, zapadł już wieczór. Najpierw pojechałem do Unisławia, po drodze badając stan nowej drogi dla rowerów:

Niestety, koło Olka asfalt się na chwilę kończy i trzeba rower wprowadzić na górę:

Dalej ze Świerczynek jest już normalna, aczkolwiek nadal są jeszcze hałdy z ziemi:

W Unisławiu widzę znak "Chełmno 17km" więc postanawiam tam pojechać, choć pierwotnie miałem jechać przez Papowo Biskupie. W Chełmnie ukończono remont rynku i trzeba przyznać, że jest tam bardzo ładnie:

Z Chełmna wracam przez Nawrę i Chełmżę, gdzie również zaglądam na rynek:

Dalsza droga już zupełnie standardowo DK91.

Więcej zdjęć można znaleźć w G A L E R I I - zapraszam!


Powrót ze zlotu - dzień 2 (320km)

Poniedziałek, 20 maja 2013 | dodano:28.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, >100, >200, >300, forumowo, gminobranie, nightrower, sakwowo
  d a n e  w y j a z d u
320.07 km
4.00 km teren
21:35 h
14.83 km/h
47.58 vmax
16.0 *C
146 HR max( 77%)
105 HR avg( 55%)
m 9646 kcal
Dziś miał być ostatni dzień mojej eskapady na zlot forum podrozerowerowe.info. Poniedziałkowy poranek był słoneczny, a mi bez zbędnej zwłoki (choć nieco później, niż planowałem) udało się zebrać wszystkie graty do kupy. Plan był taki, żeby dojechać do Ostródy i wrócić do Torunia pociągiem. Dojechać zaplanowaną trasą zaliczającą wszystkie gminy w północnej części województwa warmińsko-mazurskiego. Szybko przebiłem się przez Bartoszyce i skręciłem w stronę Górowa Iławeckiego. Okoliczne przystanki autobusowe nie posiadały bogatej infrastruktury takiej, jak np. oparcia ławeczek, ale za to wyróżniały się estetyką

W samym Górowie Iławeckim bardzo spodobała mi się wieża zegarowa w ratuszu

Na liście miejsc do odwiedzenia miałem też kościół i zobaczyłem jakiś kościół na tyłach rynku. To nie był jednak "ten" (który to akurat był taki sobie). Trafiłem po raz pierwszy do cerkwi. W dodatku gotyckiej, bo grekokatolicy odkupili budynek świątyni od ewangelików (którzy przejęli go od katolików wieki temu).

Cerkiew była w trakcie jakichś prac remontowych więc udało mi się bez problemu wejść do środka i obejrzeć wnętrze - podobne, ale jednak zauważalnie inne od świątyń rzymskokatolickich

Więcej zdjęć wnętrza można znaleźć w galerii.
Na wyjeździe z Górowa Iławeckiego planowałem jeszcze obejrzeć muzeum gazownictwa, ale oczywiście było zamknięte, a w celu zwiedzania należy kontaktować się z informacją turystyczną. Cóż, rozumiem motywy, ale mimo wszystko szkoda, że w naszym kraju mało co da się obejrzeć od środka w sposób spontaniczny :( Pozostało mi przyjrzenie się konstrukcjom widocznym od zewnątrz

W następnej gminie zobaczyłem dość kuriozalny widok. Co byście powiedzieli na spory baner promujący pogańską mitologię wiszący na budynku parafii? W Lelkowie nie mają z tym problemu i zaraz obok proboszcza wisi sobie reklama zakładu pogrzebowego "Haron" (tak, przez "h"). Zresztą - co tu dużo pisać:

Mi tam rybka, ale dość zabawnie to wygląda ;-)
Jadę tak sobie aż do Pieniężna, a tam, tuż przed miastem, spotkała mnie miła niespodzianka. Przy drodze jest zupełnie otwarty skansen maszyn rolniczych.

Skansen jest nie tylko otwarty, ale też wyposażony w bardzo dużo eksponatów i - co dziwne - metalowych, atrakcyjnych więc dla złodziei. Tak czy owak, mi się tam bardzo podobało. Poniżej tylko kilka zdjęć, po więcej zapraszam do galerii.


Co mi się podobało jeszcze bardziej - w dość oryginalny sposób można wnieść nieobowiązkową opłatę za zwiedzanie:

W samym Pieniężnie kiedyś już byłem, ale nadal wrażenie na mnie robią XIV-wieczne ruiny ratusza

oraz zamku krzyżackiego

Zamek, choć masywny, sprawia dziwne wrażenie, bo nie wygląda jak konstrukcja stricte obronna. Jednak jego położenie i masywność murów dość szybko przypominają o tym, do czego zamki służyły. Obok zamku znajduje się okazały, pięcionawowy kościół

Z Pieniężna udaję się do Ornety gdzie również już kiedyś byłem - w trakcie połówki trasy rajdu PTTK "dookoła Polski". Tym razem najbardziej spodobała mi się kamienica przy rynku

Całe stare miasto w Ornecie warto zobaczyć - jest tam naprawdę przytulnie i warto spędzić tam chwilę na spacerze. Z Ornety robię niewielki skok w bok do gminy Lubomino i tuż przed miejscowością skręcam w stronę Wapnika, w którym się gubię - nie wiem czemu się tak stało, ale nie zauważam znaku skrętu i nadrabiam ok. 1,5km po piachobruku. Gdy dojeżdżam do Miłakowa, robię postój pod przepięknym gotyckim kościołem

Już wiem, że do Ostródy nie zdążę na pociąg. Jak to się stało? Zwiedzanie, gminy, zmęczenie... Na pewno to też powody, ale najważniejsze to jednak wiatr w twarz oraz podjazdy, których rowerem obciążonym sakwami nie pokonuję tak szybko, jak jest to potrzebne do sprawnej jazdy na czas (odjazdu pociągu). Dzwonię do żony i okazuje się, że do Morąga też nie ma się co spieszyć bo pociągów brak. I na ten moment odzwywają się porządne, prawdziwe dzwony w Miłakowie - aż powietrze wibruje. Cóż - to na pewno znak! Deklaruję małżonce, że pojadę do Ostródy i zobaczę, co dalej, ale ja już tak naprawdę wiem - jadę do domu rowerem, będzie pierwsza 300-tka od wielu lat. A że pod wiatr i być może w deszczu? Tym lepiej - większy hardkor to większa satysfakcja :D
Zresztą, jeśli chodzi o znaki, to (uwaga! będzie niechronologicznie!) wyjeżdżając z Ornety na zakręcie zobaczyłem kapliczkę i gdy robiłem jej zdjęcie, słońce dało dość ciekawy efekt:

Z Miłakowa kieruję się do Morąga, w którym można, na ul. Mickiewicza, znaleźć sklep z używaną odzieżą o jakże pełnej polotu i kreatywności nazwie "szmatrix":

Sklep sklepem, ale zaczęło padać i pada coraz mocniej. Z niemałym trudem odnajduję pizzerię w ostatniej niemal chwili - zaczyna już konkretnie lać. Pizza, cola, przebierka i można jechać - akurat skończyło się oberwanie chmury. Niestety - nie pierwsze. Z Morąga wyjeżdżam w stronę Łukty - to kolejna gmina do zdobycia. Ponieważ skręt na Ostródę znajduje się jeszcze na terenie gminy Morąg - ignoruję go i będąc praktycznie sam na drodze dojeżdżam do Łukty by potem przez las w strugach ulewnego deszczu dojechać do Ostródy

W Ostródzie wypijam dużą kawę w (całodobowym!) McDonaldsie i jadę dalej drogą krajową nr 16. Trochę się bałem ruchu na niej bo wiem, że nie ma tam pobocza, ale... ruch jest praktycznie żaden. Do Iławy docieram bez problemów, choć przed samym miastem muszę się przebrać na przystanku - mokre ciuchy skończą się potężnymi odparzeniami, a jest za zimno by jechać tylko w jednej warstwie, która by szybko wyschła. Iława to ładne miasto położone nad jeziorem, ale nocą, gdy tylko przez nie przejeżdżam, niewiele jest tu do podziwiania. Moją uwagę zwraca tylko ratusz:

Kawałek za Iławą dojeżdżam do granicy gminy Kisielice i w Jędrychowie skręcam na południe, do Biskupca (mylnie myślałem, że nie mam i tej gminy - a tymczasem już pierwszego dnia wyjazdu ją zaliczyłem!). I tu zaczyna się mój kryzys. Błędem było niewypicie jakiejś solidnej kawy w Iławie, powinienem poszukać całodobowej stacji, albo chociaż kupić colę przy okazji zakupów wody. Jedzie się źle i zaczynam przysypiać za kierownicą, jednak udaje mi się to zwalczyć. Jadę pustą, boczną, wiejską drogą więc tylko dla siebie stanowię zagrożenie, ale i tak czuję się z tym źle. W Biskupcu pod kościołem planuję dalszą trasę, a tymczasem na dachu kościoła siedzi z tysiąc (nie przesadzam!) kraczących ptaszorów:

Mijam po drodze do Świecia farmę wiatraków

W Świeciu nad Osą robię mały postój na parkingu i ok. półtoraminutowa drzemka mnie stawia na nogi. Na poboczu parę kilometrów dalej muszę jednak się zatrzymać i ugotować sobie kawę - sklepy jeszcze pozamykane, stacji 24h żadnej na trasie, a ja zaczynam znowu zasypiać.

Kawa, w połączeniu z drożdżówką i coca-colą w pobliskim, świeżo otwartym sklepie stawiają mnie na nogi (aż do Wąbrzeźna) i jadę do Radzynia Chełmińskiego tak, aby wjechać od północy, koło ruin okazałego zamku

Z Radzynia wyjeżdżam w kierunku Wąbrzeźna, ale jest już po 8 rano i ruch na drodze wojewódzkiej jest nieprzyjemnie duży. W dodatku kierowcy mają mnie tu za intruza i jadą, jak chcą. Podobno im szersza droga, tym więcej wypadków i dlatego nie buduje się szerokich poboczy. OK, ale wąskie, 25cm mogłyby jednak powstawać. Kierowcy i tak wyprzedzają mnie "na papier" więc te parę centymetrów zapasu by pomogło. W Wąbrzeźnie ponownie mam zjazd formy i ponownie 0,5l coca-cola stawia mnie na nogi. Zresztą, 3,50 za taką buteleczkę każdego by postawiło ;-)
Samo Wąbrzeźno jest znane z labiryntu uliczek i faktycznie - osobom nieznającym topografii miasta i niemającym GPS-a odradzam wizytę. Ja w zasadzie tylko przejeżdżam przez rynek:

Mylę oczywiście wyjazd na obwodnicę (tak, jest i obwodnica!) więc 1,5km dokłada się do dystansu. Cały czas pod coraz silniejszy wiatr jadę w stronę Chełmży by skręcić na południe i dobrze znanymi mi drogami wyjechać w Papowie Toruńskim. Tam jadę 700m ruchliwą drogą wojewódzką by pojechać żółtym szlakiem w stronę Betoru/Elany. Do domu dojeżdżam ok. 12:30 i nawet (już) nie odczuwam wielkiego zmęczenia. Mam jeszcze siłę na prysznic, jakiś posiłek i kładę się do łóżka by chwilę poleżeć. Po 16-tu godzinach chwila się kończy ;-)
Udało mi się przejechać 320km, z czego ok. 50km w dość ulewnym deszczu i całość praktycznie pod wiatr początkowo zachodni, a pod koniec południowo zachodni (akurat tak, jak moja trasa :D). Warto czasem nie zdążyć na pociąg :)

Serdecznie zapraszam do zapoznania się z resztą zdjęć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -

Zaliczone gminy (11):
Warmińsko-mazurskie: Górowo Iławeckie - obszar wiejski, Górowo Iławeckie - miasto, Lelkowo, Lubomino, Miłakowo, Morąg, Łukta, Ostróda - obszar wiejski, Ostróda - miasto, Iława - obszar wiejski, Iława - miasto, Kisielice

Dla zainteresowanych mapka:

Powrót ze zlotu - dzień 1

Niedziela, 19 maja 2013 | dodano:26.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo
  d a n e  w y j a z d u
132.28 km
2.00 km teren
07:26 h
17.80 km/h
47.12 vmax
25.0 *C
160 HR max( 85%)
114 HR avg( 60%)
m 4726 kcal
W niedzielę już od rana wszyscy się "zawijali".

Ja się wstępnie umówiłem z czekerem na powrót ze startem o godzinie 8-9, ale poprzedniego wieczora piwo nie wchodziło już tak dobrze, jak w piątek i rano przełożyłem start na 9:30. O 9:45 pokonując kaca i niewyspanie zebrałem się ze wszystkim i ruszyliśmy. W Kruklankach źle skręciłem, ale to dobrze - spotkaliśmy grupę kolarzy szosowych oraz... grupę sakwiarzy - to grupka zlotowa, która pojechała wcześniej i kierowali się na Gdańsk. Kawałek mieliśmy pojechać razem więc czym prędzej ruszyliśmy w trasę - chłopaki planowali dziś dociągnąć do Fromborka.

W Pozedrzu jest drogowskaz do bunkrów Himmlera, ale po kilkuset metrach w lesie okazuje się, że bunkrów nie ma. Przy okazji spotykam vana, który pojechał kawałek dalej. Zawracam i spotykam czekera oraz zauważam grupkę miejscowych. Ci pokazują nam, gdzie iść - okazuje się, że przy okazji wycinki drzew zniknął drogowskaz i trzeba było jeszcze raz skręcić. Bunkry są nieco mniejsze, niż te w Gierłoży, ale i tak robią wrażenie grubością murów

Pobunkrowalim, pojedlim - ruszylim w drogę, tym razem już tylko we dwóch. Do Węgorzewa jedziemy kawałek krajówką, a potem kilka kilometrów drogą dla rowerów, która jest fajnie położona, ale oczywiście pełna błędów projektowych - zbędne barierki, zła nawierzchnia, krawężniki. Ech!
W Węgorzewie już kiedyś byłem i nic szczególnego tam nie ma (poza jeziorem) - jedziemy więc dalej w stronę Leśniewa, gdzie znajduje się nieukończona śluza na Kanale Mazurskim

Jest ogromna, a nawet ta mniejsza robi wrażenie rozmiarem. Przy okazji ciekawostka: rowery zostawiliśmy na parkingu strzeżonym - wyszło po złotówce od osoby i było to bardzo wygodne - pchanie objuczonego sprzętu to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
Po obejrzeniu śluz kierujemy się w stronę Srokowa, gdzie nieco na północ od drogi, w lesie, znajduje się jedna z wież Bismarcka

Wieże te miały być pomnikami Bismarcka, w Polsce się ich kilkanaście z ok. 40 zachowało choć to dopiero druga bądź trzecia, którą odwiedzam.
Polną drogą wjeżdżamy do Srokowa, gdzie się - po uzupełnieniu zapasów - rozdzielamy. Na czekera czeka na grillu karkówka - nie dziwne więc, że myślał już o powrocie do domu :)
W tym miejscu wypada więc podziękować za towarzystwo i nawigację - jako tubylec zna świetnie te tereny i bez zbędnych kłopotów trafiliśmy, gdzie trzeba :)
Ja jadę dalej - mam niepowtarzalną okazję zaliczyć gminy na północy województwa i obejrzeć tereny, przez które mało szlaków przebiega. Z kimś jedzie się zawsze szybciej, niż samemu (o ile "kimsiów" nie jest za dużo). Czeker narzucił fajne tempo i średnia prawie 19 km/h wyszła do Srokowa. Dalej rozpędzony nie jadę wiele wolniej, a tymczasem przegania mnie jakiś chłopak na rowerze i widać, że chce się ścigać. Cóż, pod górkę nie mam z nim szans. Ale na prostej jadę co najmniej tak szybko, jak on, a z górki, z racji swojej masy i ok. 18kg bagażu jadę znacznie szybciej. Nie odpuszczam mu więc, a dwie górki dalej rozpędzam się na zjeździe tak, że na podjeździe dobijam do 40 km/h i go wyprzedzam. To mu trochę ducha walki odebrało :D bo został kawałek z tyłu, ale się nie poddał i kilkaset metrów przed moim skrętem w boczną drogę zagadał ze mną. Okazało się, że jedzie tam, gdzie i ja - do Jeglawek. Właśnie wraca z 70km wycieczki i nie bardzo był w stanie uwierzyć, że do Torunia da się w dwa dni dojechać. Ja też nie bardzo wierzyłem, ale robiłem dobrą minę do złej gry ;-)
W Jeglawkach jest pałac zbudowany na fudamentach ruin dawnego zameczku krzyżackiego

Dalej jadę w stronę Barcian, mijając żółcące się majową porą pola rzepaku

W Barcianach znajduje się okazały zamek krzyżacki

Zamek jest stosunkowo dobrze zachowany a obecny właściciel przystosowuje go do celów hotelowych. Skoro hotel, to pewnie i restauracja - sprawdzam więc, jak to w praktyce wyszło - jest nieźle, makaron się udał i nie muszę już wozić ciężkiego słoika :)

Dalsza droga zahacza o miejscowość Drogosze, gdzie znajduje się wspaniały pałac, jeden z trzech tzw. królewskich, gdzie mógł się zatrzymywać władca. Pałac ma 52 pomieszczenia i 365 okien, ale niestety właściciel o niego nie dba i sam pałac, jak i park, niszczeją

Przez Glitajny jadę do Sępopola, w którym na północy można obejrzeć zachowane mury, fragment dawnej bramy oraz kościół

Z Sępopola kieruję się już na Bartoszyce. W samym mieście można podziwiać np. pomnikoławeczkę z podróbą hello kitty:

Na starówce jest m.in. Brama Lidzbarska

Bartoszyce to miast dość ładne jak na przygraniczne miasteczko, ale pojawia się problem noclegu. Widziałem co prawda na wjeździe obskurny motel, ale żadne pole namiotowe, camping czy schronisko mi się w oczy nie rzuciły. Nie chcę też jechać dalej na zachód bo nie bardzo widzę na mapie odpowiednie lasy. Dobrzy ludzie kierują mnie do wsi Dąbrowa, gdzie w sali weselnej ma być oferowany dość tani nocleg. Faktycznie, noclegi tam są, ale nie ma miejsc - wszystko zajmują jacyś robotnicy. Właściciel pozwolił mi jednak rozbić namiot na podwórku i tym sposobem zaliczam swój pierwszy w życiu nocleg "na gospodarza".


Jak zwykle, dużo więcej zdjęć można obejrzeć zaglądając do - klik - > G A L E R I I < - klik -

Zaliczone gminy (7):
Warmińsko-mazurskie: Pozedrze, Srokowo, Barciany, Korsze, Sępopol, Bartoszyce - obszar wiejski, Bartoszyce - miasto

Dla zainteresowanych mapka:

Dojazd na zlot forum - dzień 6

Czwartek, 16 maja 2013 | dodano:25.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, >100, forumowo, gminobranie, nightrower, sakwowo
  d a n e  w y j a z d u
154.40 km
12.00 km teren
09:38 h
16.03 km/h
48.52 vmax
22.0 *C
166 HR max( 88%)
110 HR avg( 58%)
m 5567 kcal
Pobudka tym razem miała miejsce przed szóstą i ciut po siódmej byłem już w trasie. W Szypliszkach z panią w sklepie uciąłem sobie pogawędkę na temat (braku) przyszłości naszego systemu emerytalnego i pojechałem dalej w stronę Sejn. Po drodze można było zauważyć, że w Polsce nie ma problemu z dwujęzycznymi nazwami miejscowości zamieszkałych przez mniejszości narodowe:

Miąłem klasztor w Smolanach - mnie osobiście rozczarował troszkę - spodziewałem się większej budowli. Kościół jednak był prześliczny (choć zamknięty):

Kilka razy droga wiodła mostem nad meandrującą w okolicy rzeczką o nazwie Marycha aż w końcu dojechałem do Sejn.

Tutaj na szczęście główna atrakcja, czyli kościół, była otwarta i można było podziwiać piękny wystrój

Obok bazyliki znajduje się klasztor podominikański, w którym obecnie jest muzeum. Muzeum niemal wszystkiego, bo można tam obejrzeć np. kolekcję ornatów:

kolekcję starych sprzętów przekazanych przez fotografa:

Czy też zestaw tradycyjnych sprzętów domowych:

W muzeum kupuję pamiątkowe kubki dla żony i teściowej i jadę na miasto żeby obejrzeć pobliską synagogę

Z Sejn jadę na Suwałki, mijając po drodze rzekę Żubrówkę. Nic, tylko butelkować! Po drodze skręcam do miejscowości Wigry, aby pod numerem czwartym kupić tradycyjne ciasto. Mrowiska akurat nie było, ale udało mi się kupić i zapakować na bagażnik sporego sękacza:

Przy okazji przeczekuję urwanie chmury, niestety nie jest ono ostatnim tego dnia.
Do Suwałk wjeżdżam razem z dziewczyną, która pruje w deszczu 27 km/h - przynajmniej miałem się z kim pościgać :)
W samych Suwałkach nic szczególnego nie ma, ale jak się znowu rozpadało, to dość długo szukałem wiaty przystankowej aby się schować. Droga do Bakałarzewa jest w remoncie i jedzie się tak sobie. Szczególnie, gdy na ograniczeniu do 30 km/h przy ruchu wahadłowym jadę 32 km/h a ktoś na mnie bezczelnie trąbi :/
W Bakałarzewie (a właściwie, to tuż za nim) jest fajny poniemiecki bunkier obronny. Zachowała się kopuła
oraz dolna kondygnacja

Skręcam na północ by zaliczyć jeszcze gminy Filipów i Kowale Oleckie, po czym przez Czerwony Dwór udaję się do miejscowości Leśny Zakątek.
Zapada zmierzch, a ja mam zamiar objechać jezioro Litygajno i lasem dojechać do Łękuka, gdzie jest zlot. Najpierw przegapiam (nieoznakowany) skręt w leśną drogę i dojeżdżam do miejscowości Borki - 2,8 km w plecy. Potem już lasem nawiguję na czuja z rzadka wspomagając się GPS-em w komórce (na szczęście tym razem łapie zasięg GSM i mam AGPS z dobrą dokładnością). Jedzie się dobrze, ale jedną z dróg leśnych "wyremontowano" - położono masę grząskiego piachu i przez trochę ponad 1,5km muszę w piachu prawie po kostki pchać ciężki rower - nie jest to przyjemne doświadczenie. Ostatecznie na miejsce zlotu dojeżdżam ciut przed północą w czwartek i jestem trzeci. Pierwszy był Latośłętka, a drugi Pustelnik. Trochę padam na twarz więc nie mam żadnych fotek z wieczora, jedynie co, to sobie fasolę ugotowałem na palniku Pustelnika, bo moja kuchenka coś nawala.
Po sześciu dniach dojechałem i to jest najważniejsze :)

Więcej zdjęć można obejrzeć w - klik - > G A L E R I I < - klik -

Zaliczone gminy (7):
Podlaskie (5): Szypliszki, Puńsk, Sejny - obszar wiejski, Sejny - miasto, Filipów
Warmińsko-mazurskie (2): Kowale Oleckie, Kruklanki


Dla zainteresowanych jak zwykle mapka:

Dojazd na zlot forum - dzień 4

Wtorek, 14 maja 2013 | dodano:24.05.2013 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria .Surly 2013, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo
  d a n e  w y j a z d u
132.35 km
2.50 km teren
08:56 h
14.82 km/h
40.39 vmax
25.0 *C
152 HR max( 80%)
106 HR avg( 56%)
m 4214 kcal
Czwarty dzień dojazdu na zlot forum podrozerowerowe.info rozpoczął się dość dziwnie. Otóż obok mojej miejscówki znajdowało się miejsce pochówku 700 Żydów z miejscowości Stawiski. Rozkładając namiot oczywiście nie miałem o tym pojęcia, ale budowa obwodnicy wygnała mnie dość daleko od miasta i skręciłem w pierwszą możliwą przecinkę leśną. Miejsce pochówku jest otoczone łańcuchami, a w centralnym miejscu znajduje się pomnik

Po spakowaniu się pojechałem z powrotem do Stawisk - jazda tamtejszą krajówką bez pobocza to dość nieprzyjemne doświadczenie. Ze Stawisk kieruję się drogą wojewódzką na Przytuły, gdzie robię małą pętelkę do wsi Doliwy aby obejrzeć sobie stary wiatrak:

W Radziłowie robię mały postój, a na wyjeździe z miejscowości podziwiam liczne chaty przypominające mi nieco dom rodzinny:

Dziś mam zamiar odwiedzić Twierdzę Osowiec więc kieruję się w stronę DK65. Przejeżdżając nią most przez Biebrzę podziwiam sąsiedni most kolejowy
oraz samą rzekę, która malowniczo rozlewa się po okolicy - nic dziwnego, że ptakom tak tam dobrze!

Sama twierdza jest wykorzystywana przez Wojsko Polskie i można ją zwiedzać z przewodnikiem. Niestety...
1. Przewodnik w dni powszednie urzęduje dopiero od czerwca
2. Minimalny czas zwiedzania to 2h
3. koszt to 35zł/h
W sumie, gdyby punkt pierwszy nie był prawdziwy, to może bym znalazł kogoś na tę imprezę, ale nie było na miejscu chętnych (byli jacyś emeryci, ale szybko uciekli). Tak czy owak szkoda - twierdza z daleka prezentuje się okazale i na oko nie ustępuje tej pruskiej ze Świnoujścia.
Rozczarowany wracam na północ i oglądam mniejsze bunkry we wsiach Sulewo-Kownaty oraz Sulewo-Prusy (więcej fotek w galerii):


W Wąsoszu podziwiam kopalnię kruszywa

w której bazę mają Deceptikony:

Warto też obejrzeć kościół przy rynku - jest bardzo ładny od zewnątrz i od środka:

W Szczuczynie na ul. Senatorskiej jest muzeum pożarnictwa. Zamknięte (klucz w bibliotece, która jest... no właśnie, nie ma namiarów), ale dzięki temu, że malują wnętrza, to mieli otwarte okna i można było obejrzeć eksponaty, np. taką motopompę:

Wyjeżdżając z Grajewa w stronę Ełku można skręcić w bok i obejrzeć sobie dawny trójstyk granic z 1545r.

Do Ełku dojeżdżam podziwiając piękny zachód słońca

W samym Ełku rozglądam się za polem namiotowym - wszak miasto jest nad jeziorem i jakieś być powinno. Pytam jakiegoś starszego pana i słyszę "Panie, u nas nic takiego nie ma!". Myślę sobie: Noż kurczę... A może zbankrutowało? Pytam o jakieś noclegi i mówi mi ten facet, że na dół i na lewo są wszystkie hotele. Cóż - zobaczymy. Na hotel mnie nie stać, ale kto wie, co znajdę. Jadę i jadę i zatrzymuję się przy ołtarzu-pamiątce po wizycie papieża. Rozglądam się i co widzę? Znak "Camping 200m" w lewo. Ehh! Ale Camping jest zamknięty, do tego ma awarię wody. Chłopaki w recepcji pilnują tylko skateparku. Mają jednak ulotki turystyczne i znajduję telefon do bursy szkolnej. Pytam o wolne miejsca, a na to pani z bursy mówi mi, że to nie ten numer (niezłe jaja!). Ale podała właściwy i wkrótce wylądowałem w bursie mając do dyspozycji pokój z łazienką za niecałe 38zł i do tego rower w pokoju. A mówiła mi żona, że spała w bursie i żebym tam szukał noclegu, to nie - chciałem po swojemu. Jak zwykle wyszło na jej - miała rację! ;-)

Zaliczone gminy (10):
Podlaskie (7): Przytuły, Radziłów, Grajewo - obszar wiejski, Goniądz, Wąsosz, Szczuczyn, Grajewo - miasto
Warmińsko-mazurskie (3): Prostki, Ełk - obszar wiejski, Ełk - miasto

Tradycyjnie, więcej zdjęć można obejrzeć w - klik - > G A L E R I I < - klik -

Dla zainteresowanych mapka:

Dojazd na zlot forum - dzień 3

Poniedziałek, 13 maja 2013 | dodano:23.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo
  d a n e  w y j a z d u
101.29 km
10.25 km teren
06:31 h
15.54 km/h
35.30 vmax
*C
149 HR max( 79%)
115 HR avg( 61%)
m 3549 kcal
Budzę się rano z potwornym bólem głowy. Nie chcą pomóc tabletki i w efekcie ruszam w trasę dopiero o 12:25. Kieruję się w stronę asfaltowej drogi do Zieleńca, ale... gdzieś się zgubiłem i w efekcie błądzę w lesie. GPS w telefonie nie pomaga - bez zasięgu GSM (czyli AGPS) pokazuje moje położenie z dokładnością do 4300m - do bani! W końcu postanawiam iść na azymut - to nie Mongolia, w końcu wyjdę na drogę albo rzekę i faktycznie - trafiam na jakąś główniejszą leśną drogę. Idę nią na północ i po paru zakrętach trafiam na drogę, która kończy się w Zieleńcu, ale inną, niż ta, którą przyjechałem. No cóż ;-)
Tak czy owak, straciłem ponad pół dnia i odpuszczam jedną gminę oraz wieś Klon. Jadę bezpośrednio do Myszyńca, ale niestety tam okazuje się, że kolegiatę w środku można podziwiać tylko gdy są msze, a najbliższa dopiero o 17. Pozostaje mi zewnętrze:

Jem śniadanie na skwerku przed kolegiatą i jadę dalej, do miejscowości Łyse. Tamże znajduje się muzeum palm wielkanocnych w starym, drewnianym kościele. Niestety - zupełnie jak w Myszyńcu, zamknięte. Co jeszcze bardziej irytujące, kościół znajduje się na jakimś szlaku drewnianych kościołów Mazowsza, za którego oznakowanie zapłacono z budżetu. Niestety, pozostaje tylko podziwianie ścian:

W dalszą drogę udaję się podziwiając nader liczne kapliczki i krzyże - prawie przy każdym polu coś jest (a przy niektórych polach nawet kilka!). Poniżej przypadek moim zdaniem nieco przesadzony:

W Turoślu mijam ładny, drewniany wiatrak:
W niejednej wiosce widzę drewniane chaty, te poniżej to wieś Zabiele:

Pod koniec wycieczki mijam jeszcze wykarczowane pniaki na polu - dość niespotykany widok:

Następnie udaję się polną drogą wzdłuż krajówki, a potem wbijam się na krajówkę i jadę do miejscowości Stawiski. Na południe od niej jest las, gdzie chciałem spać, ale budują teraz obwodnicę miasta i trochę musiałem przejechać zanim się udało w las skręcić. Co gorsza, ruch jest przeogromny (jak się później okazuje, tylko do Grajewa, potem wszyscy lecą na Augustów) - to pewnie wynik braku systemu viaToll na tej drodze. Po ciemku wbijam się w jakąś przecinkę w lesie, miga mi jakiś duży kamień a ja się w końcu rozbijam na polance.

Zaliczone gminy (9):
Warmińsko-Mazurskie (2): Szczytno - obszar wiejski, Rozogi,
Mazowieckie (2): Myszyniec, Łyse,
Podlaskie (5): Turośl, Kolno - miasto, Kolno - obszar wiejski, Grabowo, Stawiski

Więcej zdjęć tradycyjnie można obejrzeć w - klik - > G A L E R I I < - klik -

Dla zainteresowanych mapka:

Dojazd na zlot forum - dzień 2

Niedziela, 12 maja 2013 | dodano:23.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria .Surly 2013, >100, forumowo, sakwowo, gminobranie
  d a n e  w y j a z d u
106.83 km
6.00 km teren
07:32 h
14.18 km/h
36.21 vmax
13.0 *C
145 HR max( 77%)
108 HR avg( 57%)
m 3805 kcal
Rano pogoda jest bardzo ładna, ale potem pogoda jest niestety w kratkę i co chwila trzeba się przebierać w ciuchy przeciwdeszczowe bądź je zdejmować, co jest mocno upierdliwe i czasochłonne. Wczesnym porankiem słyszę jakieś ludzkie głosy - rozbiłem się daleko od drogi, ale odrobinę za blisko do innej. Nikt jednak mnie nie widział więc miejscówka nie była taka zła, choć rozbijałem się późno i w deszczu. Przedzieram się do Iłowo-Osady i podziwiam parowóz Ty45

Jadę następnie w kierunku Mławy. W samej Mławie urządzam sobie przerwę na kawę i śniadanie na skwerku koło dworca PKP i obok widzę grupkę miejscowych meneli popijających denaturat. Dobrze, że moja kuchenka jest na benzynę ;-)
W samej Mławie jedyne, co widzę ciekawego, to czołg na prywatnej posesji:

Wyjeżdżam na północ i nową obwodnicą udaję się w stronę Piekiełka. Gdy studiuję mapę, przegania mnie na rowerze jakaś starsza pani i widzę ten sportowy błysk w oku jak się ogląda do tyłu. No cóż, nie trzeba mi powtarzać dwa razy :)
Doganiam ją i sobie rozmawiamy aż do samego końca Piekiełka, przez co przegapiam ładny bunkier po prawej stronie drogi. Rozmowa była bardzo ciekawa, a pani miała 67 lat i już jednego prawnuka nawet. Na złomowatej damce zaiwaniała bez zadyszki 24 km/h - obym i ja tak mógł w jej wieku :-) W Wieczfni Kościelnej udało mi się trafić na końcówkę mszy więc oglądam od środka (fotka w galerii) kościół, który już od zewnątrz prezentuje się okazale:

Sama nazwa też jest ciekawa i jej pochodzenie nie jest jasne. Dalsza trasa wiedzie przez wsie, w których często można spotkać dość charakterystyczne chaty:

Do wsi Zembrzus-Mokry Grunt mam niestety odcinek piaszczysty po którym muszę sporo pchać, urządzam więc po drodze postój obiadowy na przepyszną fasolkę w sosie z dodatkiem chleba

Droga wojewódzka do Wielbarka jest prosta i mimo dziur jedzie się nią szybko, bo ruch jest tak mały, że można dawać środkiem:

W samym Wielbarku najciekawszy jest stary kościół ewangelicki, choć niestety jest już zniszczony

Nocleg znajduję w lesie obok wsi Zieleniec. Las jest "goły", prawie bez krzaków, a do tego pełno w nim dróg leśnych więc trochę kluczę zanim znajduję satysfakcjonującą mnie miejscówkę. Pogoda wieczorem jest piękna, ale w środku nocy budzi mnie na chwilę solidna burza.

Zaliczone gminy (6):
Warmińsko-Mazurskie (3): Janowiec Kościelny, Janowo, Wielbark
Mazowieckie (3): Mława, Wieczfnia Kościelna, Dzierzgowo,

Więcej zdjęć jak zwykle w - klik - > G A L E R I I < - klik -

Dla ciekawych zamieszczam mapkę:

Dojazd na zlot forum - dzień 1

Sobota, 11 maja 2013 | dodano:22.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly 2013, >100, gminobranie, sakwowo, forumowo
  d a n e  w y j a z d u
129.94 km
0.50 km teren
08:50 h
14.71 km/h
38.19 vmax
12.0 *C
149 HR max( 79%)
111 HR avg( 59%)
m 4159 kcal
Dojazd na zlot forum planowałem od dawna. Udało się załatwić wszystko więc pozostało ruszyć rzyć :) Na początek podjechałem pociągiem do Jabłonowa Pomorskiego - niby to tylko ok. 70km, ale miałem stosunkowo napięty plan, bolało mnie kolano troszkę no i kropkę nad i postawiła prognoza pogody. Mimo deszczu jechało się fajnie - w końcu z sakwami, w końcu jakiś "konkret". No i wiosną droga nawet w deszczu prezentuje się nieźle.

Wadą jazdy w deszczu jest to, że albo się moknie, albo się jeździ w ciuchach przeciwdeszczowych, które jednak trzeba zdjąć gdy nie pada bo można się zapocić. Poniżej akurat ciuchy miałem:

Jadąc do Nowego Miasta Lubawskiego na drodze aż dwa razy spotykam jegomościów zalanych tak, że szli średnio środkiem drogi, tyle że sinusoidą ;-)
W mieście chciałem obejrzeć bazylikę, ale... zamknięte, jak zresztą prawie wszystkie kościoły :( Pozostał tylko widok z zewnątrz

Głównym punktem programu był jednak zamek w Kurzętniku. Na górę wiedzie droga, której nie widać a znaki jasno sugerują, że powinno się skorzystać z parkingu i drałować po schodach więc posłusznie drałuję. Eh! Najpierw oglądam sobie z bliska pomnik nie-wiadomo-czego - na oko, chyba golfa:
A potem oglądam piękne ruiny zamku.

Oglądanie mnie na tyle zmęczyło, że jeszcze sobie obiad zrobiłem:

Po wszystkim udałem się na dół drugimi schodami do sklepu i pojechałem nieco okrężną (ach, te gminy!) drogą do Działdowa.
W samym Działdowie powitał mnie objazd, ale jakoś trafiłem na całkiem ładną starówkę i obejrzałem sobie kolejny już dziś zamek

Wyjechałem w stronę Mławy, ale już w miejscowości Iłowo-Osada skręciłem do lasu na nocleg.

Znacznie więcej zdjęć można obejrzeć w - klik - > G A L E R I I < - klik -

Nowe gminy w kolekcji (10):
Warmińsko-Mazurskie (9): Biskupiec, Kurzętnik, Nowe Miasto Lubawskie (miasto), Grodziczno, Lidzbark, Płośnica, Działdowo - obszar wiejski, Działdowo (miasto), Iłowo-Osada
Mazowieckie (1): Lubowidz

I nie wiem, jak mi się nie udało zaliczyć Nowego Miasta Lubawskiego - obszar wiejski. Cóż, jak to mawiał terminator: I'll be back :D

Dla zainteresowanych mapka:

Wypad rozpoznawczy do Golubia-Dobrzynia

Niedziela, 5 maja 2013 | dodano:05.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria .Surly 2013, >100, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
109.01 km
15.25 km teren
05:53 h
18.53 km/h
45.38 vmax
18.0 *C
161 HR max( 85%)
121 HR avg( 64%)
m 3867 kcal
Dziś korzystając z ładnej pogody postanowiłem wybrać się na wschód od Torunia ale tak, aby zdążyć jeszcze z rodziną jechać na obiad do miasta. Cel: Golub-Dobrzyń. Drugi cel: Sprawdzić, co będzie, jak się w Obrowie pojedzie na wprost.
Cóż się okazało? Wyasfaltowano pięknie drogę aż do Skrzypkowa i mimo znaku "ślepa uliczka", polecam ten odcinek podróżującym do Mazowsza. Na samym końcu jest 400m szutru dobrej jakości, reszta to nówka asfalt.
Dalej jechałem przez Mazowsze:

I odbiłem w stronę Zbójna, ale do Golubia-Dobrzynia nie jechałem drogą wojewódzką, ale dla odmiany pojechałem kawałek dalej i skręciłem w następnej wsi w kierunku Rypina w lewo przez Dulsk. O mamo! Ależ tam są podjazdy!
Na koniec drogi "tam" wpadłem do Golubia-Dobrzynia i tradycyjnie nie podjechałem do zamku, a jedynie cyknąłem go z dołu:

Wracając zatrzymałem się na moment nad jeziorem Okonin:

Później zielonym szlakiem przez las dociągnąłem aż do Jedwabna, i stwierdziłem, że wrócę przez Rogowo bo do tej pory nie miałem okazji trafić na dobrą drogę do domu w tamtych rejonach.
Wypad się udał, odkryłem fakt istnienia wsi Koniczynka oraz źółty szlak który pięknie mnie wyprowadził przez Papowo Toruńskie do drogi leśnej za Elaną i dalej koło Betoru już wyjechałem na Równinną.
Więcej zdjęć jak zwykle w
- klik - > G A L E R I I < - klik -

Dla zainteresowanych mapka:

Stolica :)

Środa, 1 maja 2013 | dodano:02.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria .Surly 2013, >100, >200, gminobranie, wycieczka 2013
  d a n e  w y j a z d u
250.48 km
0.00 km teren
13:45 h
18.22 km/h
37.51 vmax
15.0 *C
162 HR max( 86%)
129 HR avg( 68%)
m 10473 kcal
Na początek maja postanowiłem wybrać się gdzieś dalej. Spojrzałem na prognozę i już wiedziałem, że tym razem pojadę do Warszawy głównymi drogami. Miało wiać z grubsza z północy, ale też być mokro. Poza tym okazało się, że ostatni pociąg do Torunia, którym można legalnie przewieźć rower, odjeżdża o 18:05. Start miał być o 2, ale jak zwykle mi nie wyszło i wyjechałem ok. 3:15. Najpierw DK10. Na drodze zasadniczo pusto, jakiś ruch zaczął być zauważalny dopiero za Lipnem. Dojeżdżam spokojnie do Sierpca, gdzie nawet chciałem odwiedzić skansen wsi mazowieckiej, ale podziękowałem za imprezę. Najpierw zobaczyłem drogowskaz, parking. No to jadę. Na parkingu nie było stojaka na rowery (nawet wyrwikółka, nie było żadnych schodów w dół sporej skarpy, na której się znajduje parking, ani też nie było żadnego kierunkowskazu. O godzinach/dniach otwarcia też można sobie pomarzyć. No to wio, jadę dalej.
Z Sierpca jadę do Drobina, a po drodze ruch stał się już zauważalnie spory. Szczególnie w kierunku przeciwnym. Wielu kierowców ma w głębokim poważaniu przepisy i wyprzedza na trzeciego znacznie przekraczając dozwoloną prędkość więc uciekam w Drobinie na znacznie spokojniejszą DK61 do Glinojecka. Nie ma pobocza, ale też samochodów mniej niż na niejednej wojewódzkiej.
Zastanawiające: po co ludzie z tłocznej Warszawy jadą tysiącami nad tłoczne wybrzeże gdy tymczasem tuż obok jest całkiem ładne, spokojne Mazowsze z może niezachwycającym, ale za to spokojnym Ciechanowem. Cóż, ja sobie chyba odpoczynek wyobrażam nieco inaczej niż statystyczny "Kowalski".
Przed Glinojeckiem skręcam na rondzie w DK7. Do ronda był 800m korek od strony Warszawy. Jak to mówią: jeźcie do Gdańska, miliony kierowców nie mogą się mylić!

Pobocze na DK7 jest szerokie i dobrze utrzymane, pasów do skrętu (zżerających pobocze) bardzo mało a ruch był na szczęście bardzo duży więc nie było wielu szaleńców - czułem się prawie jak w mieście. Do Płońska dojeżdżam bez większych przygód. Szybkie lody w McDonaldzie i jadę dalej na Nasielsk.
Droga początkowo jest bardzo ładna, ale niestety po kilku kilometrach jej nawierzchnia jest tak dziurawa, że trzeba jechać środkiem. Na szczęście ruch jest bardzo mały i jest to wykonalne. Widoki są sympatyczne, a mijany krajobraz urozmaicają rzeki takie jak Wkra:

czy Sona:

W Nasielsku daje mi popalić podjazd pod wiadukt nad torami, a dodatkowo zaczyna mi się kończyć czas na cokolwiek - muszę wszak zdążyć na pociąg. Tymczasem bolą mnie kolana i nie jedzie mi się dobrze. Na szczęście za Nasielskiem zmienia się trochę kierunek jazdy i wiatr zaczyna troszkę pomagać.
W Dębem jednak zatrzymuję się i podziwiam tamę:

oraz samą Narew

Droga do Legionowa niczym szczególnym się nie odznacza, a w samym Legionowie da się dość wygodnie jechać wzdłuż krajówki choć jej pobocze mogłoby nie mieć kolein, a wiadukt mieć wyraźne oznakowanie dla rowerzystów - DDR kieruje pod wiaduktem a tam przejazdu nie widać). W Jabłonnej zaczyna się separacja rowerzystów, co nie dawało mi komfortu psychicznego - zwykle takie DDR-ki kończą się nie-wiadomo-czym. Tu jednak było w miarę OK. Na zakręcie krajówki w Jabłonnej jestem zdezorientowany: DDR nie skręca, a ja nie znam drogi. Zakazu nie ma więc wbijam się na krajówkę a dzięki dobremu momentowi (światła), samochody doganiają mnie na tyle daleko, że akurat są następne światła, na których DDR się już pojawia. Potem bocznymi uliczkami jadę wzdłuż krajówki aż do ul. Modlińskiej gdzie przeżywam zdumienie: jest pas do ruchu lokalnego i jest on pusty! Niepojęte, że w Polsce to się udaje... :)
Po długim, a nawet dłużącym się dojeździe ul. Modlińską wbijam się w końcu na most północny, nazwany ostatnio Mostem im. Marii Skłodowskiej-Curie:

Mostem jedzie się miodnie, ale nieco tajemniczo. Zjazdy dla rowerzystów nie są oznaczone i tak naprawdę jadę na czuja. Okazało się, że za daleko, ale tylko kilkaset metrów. Zawracam do Marymonckiej i jadę na Dworzec Centralny Marymoncką/Popiełuszki/Jana Pawła II. Czasu mam tak mało, że nawet pod pałac kultury nie dam rady podjechać więc tylko przy zejściu do podziemi dworca robię sobie fotkę:

W Toruniu powrót obfitował w obserwacje pijanych kierowców, na oko czterech takich zauważyłem przez pół godziny. Do domu docieram spokojnie, choć kolana nie dają o sobie zapomnieć.

Tradycyjnie, znacznie więcej zdjęć znajduje się w:
- klik - > G A L E R I I < - klik -

17 nowych gmin: Baboszewo, Drobin, Glinojeck, Jabłonna, Legionowo, Nasielsk, Nowe Miasto, Płońsk, Płońsk - obszar wiejski, Pomiechówek, Raciąż, Raciąż - obszar wiejski, Serock, Sochocin, Świercze, Wieliszew, Zawidz

Dla zainteresowanych mapka: