Informacje

chesteroni z miasta Toruń
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg
Kategorie
.Giant.0 .mieszczuch.127 .mieszczuch 2013.138 .Surly.55 .Surly 2013.49 >100.55 >200.19 >300.5 forumowo.27 gminobranie.58 nightrower.42 przyczepkowo.4 sakwowo.51 użytkowo.273 wycieczka.59 wycieczka 2013.53

Znajomi
Moje rowery
Szukaj
Wykres roczny

Archiwum
- 2015, Październik.2.1
- 2015, Wrzesień.13.0
- 2015, Sierpień.13.3
- 2015, Lipiec.7.0
- 2015, Czerwiec.12.0
- 2015, Maj.11.0
- 2015, Kwiecień.14.0
- 2014, Wrzesień.11.2
- 2014, Sierpień.16.3
- 2014, Lipiec.20.2
- 2014, Czerwiec.20.3
- 2014, Maj.22.8
- 2014, Kwiecień.17.1
- 2014, Marzec.3.1
- 2014, Luty.1.0
- 2014, Styczeń.1.4
- 2013, Grudzień.3.1
- 2013, Listopad.11.0
- 2013, Październik.17.1
- 2013, Wrzesień.5.2
- 2013, Sierpień.17.2
- 2013, Lipiec.25.8
- 2013, Czerwiec.23.6
- 2013, Maj.27.8
- 2013, Kwiecień.24.7
- 2013, Marzec.23.4
- 2013, Luty.11.4
- 2013, Styczeń.3.0
nightrower
Dystans całkowity: | 5927.66 km (w terenie 68.80 km; 1.16%) |
Czas w ruchu: | 366:44 |
Średnia prędkość: | 16.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 49.57 km/h |
Suma podjazdów: | 12720 m |
Maks. tętno maksymalne: | 217 (115 %) |
Maks. tętno średnie: | 128 (68 %) |
Suma kalorii: | 179150 kcal |
Liczba aktywności: | 42 |
Średnio na aktywność: | 141.13 km i 8h 43m |
Więcej statystyk |
sprawy w delegacji
Kategoria .mieszczuch 2013, nightrower, użytkowo
delegacyjnie
Kategoria użytkowo, nightrower, .mieszczuch 2013
sprawy
Kategoria .mieszczuch 2013, nightrower, użytkowo
Powrót z delegacji
Kategoria .Surly 2013, nightrower, użytkowo
Delegacyjne gminobranie Parysko-Ryczywolskie
Kategoria .Surly 2013, >100, gminobranie, nightrower, sakwowo, wycieczka 2013
W pracy czekała mnie dwudniowa, poniedziałkowo-wtorkowa delegacja do Poznania. Co istotne, miałem zapewniony nocleg z niedzieli na poniedziałek oraz wiedziałem, że hotel jest roweroprzyjazny. Połączenie tych faktów z białymi plamami na gminnej mapie województwa wielkopolskiego mogło dać tylko jeden rezultat: pojechałem w delegację na rowerze :-)
Żeby nie tracić sił i czasu, zacząłem od przejazdu PKP do Nakła nad Notecią (mam nadzieję, że dane mi będzie być w tym drugim Nakle i zrozumiem sens dodawania tego "nad Notecią" :P). Nakło jest brzydkie a do tego pogoda też nie rozpieszczała. Dworzec dodatkowo przywitał mnie brakiem możliwości wyjechania rowerem - musiałem przepchnąć go na płasko pod szlabanem (alternatywą były jakieś schody, ale z osakwionym rowerem nie miałem na to najmniejszej ochoty).
Z Nakła wyruszyłem w stronę Kcyni. Jesienią drogi są szczególnie kolorowe i gdyby nie wiatr i deszcz, to jechałoby się całkiem przyjemnie:
W Kcyni zatrzymałem się na popas pod kościołem a następnie wyruszyłem do Wapna. Wzdłuż drogi faktycznie było sporo wapna - zagadka etymologiczna okazała się bardzo prosta. W samym Wapnie minąłem lokal rozrywkowy o estetyce przypominającej świątynie Majów, klimat zupełnie jak w filmie Tarantino "From Dusk Till Dawn".
Dobra delegacja to taka, podczas której można sobie pozwiedzać. Mam bardzo dobrego pracodawcę więc podczas delegacji do Poznania udało mi się zwiedzić też Paryż:
Niestety, nie miałem czasu na pstrykanie fotek więc Wieżę Eiffla, Łuk Triumfalny i inne Luwry pokażę Wam następnym razem ;-)
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - znalazłem chwilę na podziwianie Bifurkacji Wągrowieckiej, skrzyżowania rzek Wełny i Nielby, które tym się różni od np. akweduktu w Fojutowie, że jest na tym samym poziomie, rzeki same się mieszają jak trzeba:
Wągrowiec i Rogoźno miałem już zaliczone wcześniej, ale bardzo chciałem zaliczyć też gminę Ryczywół. Oprócz fajnej nazwy, ma też bardzo ładny herb, którym wita przyjezdnych:
Bez większych przygód zaliczam też gminę Połajewo by udać się do Obornik(ów) Wielkopolskich. Tamże odwiedzam cmentarz i po zapaleniu znicza na grobie rodziny, udaję się nocą do Poznania. Przejeżdżam jeszcze przez Suchy Las, gdzie jest obwodnica Poznania na której ktoś zapomniał o choćby minimalnym poboczu. Jazda rowerem jest cholernie niebezpieczna z uwagi na duże prędkości i brak odstępu od samochodów, a oczywiście jako przyjezdny, nie znam alternatywnych dróg dla tranzytu rowerem. W Suchym Lesie zjeżdżam z drogi głównej bo chciałem zrobić zdjęcie knajpki "Suchy Las Vegas". Niestety, okazuje się, że od jakiegoś czasu jest już nieczynna. Niepocieszony udaję się do Poznania, a tamże do hotelu.
Jak zawsze dla tych, co wiedzą, że jeden obraz wart jest 1024 słów:
- klik - > G A L E R I A < - klik -
Zaliczone gminy w woj. Wielkopolskim (7):
Wapno, Damasławek, Mieścisko, Rogoźno, Budzyń, Ryczywół, Połajewo
Dla zainteresowanych mapka:
sprawy
Kategoria .mieszczuch 2013, nightrower, użytkowo
Gminobranie nadwiślańskie
Kategoria .Surly 2013, >100, >200, gminobranie, nightrower, sakwowo, wycieczka 2013
Z Warszawy wyruszyłem ok. 17. Jechałem przez okolice parku Łazienkowskiego, a potem przez stare miasto. Po drodze minąłem Pałac Namiestnikowski, siedzibę Prezydenta RP:
Na Placu Zamkowym z 10 lat temu podziwiałem break-dancerów. Ku mojemu zdziwieniu, stali się chyba elementem krajobrazu gdyż i tym razem trafiłem na mały pokaz:
Nie mogłem jednak za długo podziwiać wygibasów z racji opóźnienia. Na początek miałem kurs na północ Warszawy. Jadąc do pierwszej gminy poza Warszawą trafiłem na niewiastę w stroju Opoczyńskim (z wyraźnym podkreśleniem, że to nie jest strój, za przeproszeniem, łowicki):
Celem były Łomianki. Nie znalazłem niestety asfaltowej trasy - droga techniczna wzdłuż DK7 urywa się, a nie znam tego parku nad Wisłą i nie wiem, jak tam się jeździ. Znalezione zdjęcia nie zachęcały do jazdy tamtędy więc dotarłem tam dość okrężną trasą przez jakąś Wólkę Węglową. W Łomiankach zrobiłem sobie małą pętelkę po osiedlowych uliczkach. Osiedle było dość nietypowe - same rezydencje, na oko każda warta około 2.5 mln zł. Nie było mi po drodze przez Łomianki więc wyjechałem tą samą drogą i pojechałem w stronę Kampinosu. Niestety, trafił mi się odcinek terenowo-brukowy do Palmir. Od północy do tego historycznego miejsca jest dojazd asfaltowy, ale od południa jedzie się przez Kampinoski Park Narodowy tworem drogoniepodobnym. Szkoda, że nie ma tam takich fajnych szutrów, jakie są przez Białowieski PN. W Palmirach jestem tuż przed nocą, ale udaje mi się jeszcze zrobić zdjęcie, na którym coś widać:
Brakowało mi kawy i odczuwałem spadek formy. Aż do Wyszogrodu jechało mi się jednak umiarkowanie dobrze. W Wyszogrodzie bardzo liczyłem na stację benzynową, ale... nie było! Po fakcie już wiem, że nic tam nie ma. Ostatnio jeśli jadę krajówką w nocy, to zwykle były to te ważniejsze drogi i okazuje się, że stacja co kilkadziesiąt km to nie jest nic niezwykłego. Wniosek na przyszłość: trzeba zwiększyć samowystarczalność przy jeździe opłotkami, warto też będzie sprawdzić picie kawy rozpuszczalnej zalewanej zimną wodą. Ohyda, ale lepsze to, niż turlać się pół nocy 12 km/h w kryzysie.
Za Wyszogrodem, gdy okazało się, że z kawy nici, kryzys rozwinął się w całym swoim majestacie. Dojazd do Płocka wydłużył się niemiłosiernie. Ostatecznie jednak dojechałem, podziwiając rafinerię nocą:
W Płocku oczywiście kawa i odpoczynek. Zaczęło świtać więc zajrzałem na starówkę by obejrzeć pominięte ostatnio okolice katedry. Sama świątynia prezentuje się okazale:
Po drugiej stronie ulicy jest Zamek Książąt Mazowieckich:
W okolicy zaś są ładne skwerki z pomnikami:
oraz barierka z możliwością podziwiania nadwiślańskiej panoramy:
Wyjeźdżam z Płocka dość sprawnie i skręcam w stronę Włocławka po ostatnią gminę - Nowy Duninów. Jak tylko oddaliłem się od kawy 24h i stacji PKP, kryzys powrócił ze zdwojoną mocą. 45km do Włocławka jechałem łącznie ok. 4h co było czasem imponująco żałosnym. Ok. 20 minut pochłonęła drzemka na przystanku gdyż zacząłem zasypiać za kierownicą i zaczęło być to niebezpieczne. Po jedynych 20 km trafiłem na stację o nazwie "Bliska", gdzie wypiłem kawę:
Już wiedziałem, że do Torunia nie dojadę na czas (wstępnie planowałem 6 rano, ale i 9 rano byłaby OK). Ból kolan, kryzys, konieczność pójścia na imprezę urodzinową... jedyna opcja to już PKP.
Turlałem się dalej gdy zadzwoniła Beata i dowiedziałem się, że pociąg mam za godzinę, a następny dopiero za trzy. To mnie nieco otrzeźwiło i ostatnie 21km pokonałem z normalnymi prędkościami, czyli 22-24 km/h. W samym Włocławku GPS wytyczył mi trasę takimi drogami, że urządziłem sobie małego alleycata i boję się myśleć o tym, ile mandatów mi się należało (choć oczywiście nie łamałem przepisów w sposób stwarzający jakiekolwiek zagrożenie dla kogokolwiek).
Na szczęście ulice były puste a świateł bardzo mało. Nawet zdążyłem kupić bilet w kasie, choć wszystko w biegu się odbywało. W biegu z biletem i rowerem na peron, w biegu wsiadanie na pociąg, który właśnie podjechał... Ale się udało jakimś cudem. Przy okazji trochę kryzys minął więc pewnie do Torunia bym dojechał, tyle że z uwagi na urodziny, na które byłem zaproszony, nie mogłem sobie pozwolić już na wydłużenie eskapady. Poza tym 60km jazdy krajówką to średnia przyjemność.
Dystans mimo wszystko minimum jakieś spełnia, gmin parę wpadło, a ja się nauczyłem, że trzeba na zadupiach być bardziej samodzielnym w kwestii zaopatrzenia.
Zaliczone gminy (10):
Mazowieckie: Łomianki, Izabelin, Czosnów, Leoncin, Wyszogród, Mała Wieś, Bodzanów. Słupno, Radzanowo, Nowy Duninów.
Kompletny zestaw zdjęć z wycieczki możesz obejrzeć zaglądając do - klik - > G A L E R I I < - klik -
Mapa wycieczki:
Gminobranie Licheńskie 407 km
Kategoria .Surly 2013, >100, >200, >300, gminobranie, nightrower, wycieczka 2013
Wyjeżdżam ok. 18.
Decyduję się na wariant "przez Chorągiewkę" - co prawda ok. 5km muszę jechać DK15, której bardzo nie lubię, ale za to potem mam spokój. W wariancie "przez Włocławek" miałbym kilkadziesiąt km wieczorem/nocą po DK91, która co prawda ma pobocze, ale po co się cisnąć z autami? W Brześciu Kujawskim urządzam sobie pierwszy mały postój i jadę w stronę Kowala. W Kowalu piję kawę na stacji i akurat zaczyna padać - niech ICM się pali ze wstydu! Spotkała mnie za to zabawna historia:
Podpity koleś na składaku pyta się mnie, czy daleko jeszcze?
Odpowiadam, że tak.
- To ile jeszcze? 50 kilometrów?
- Nie, ze 300 będzie.
WTF na jego twarzy był przepiękny
Na szczęście deszczyk był przelotny. Bez problemu pojechałem dalej, w stronę Gostynina, w którym planowałem mini-zwiedzanie. Niestety (a może "stety", bo nie niszczeje), w zamku jest hotel więc tylko obejrzałem go z zewnątrz, ale za to w centrum zrobiłem sobie mały objazd.
Po wyjeździe z Gostynina zaczynają się problemy z sennością. Nie jestem w stanie ich przezwyciężyć i w końcu siadam na ławce na kilka minut odpoczynku.
Dalej jadę w stronę Lubienia Kujawskiego, gdzie ponownie dopada mnie zmęczenie, ale poleżałem chwilkę na ławce koło PKS-u i przeszło. Jadę jednak po kolejną kawę na koniec miasta i dopiero wracam. Po drodze mijam też o świcie jeziorko:
Nocka za mną.
Jadę z Lubienia tak, jak sobie wytyczyłem i okazuje się, że droga wiedzie przez kilka km drogami polnymi (choć w bardzo dobrym stanie). Dziwne to trochę, ale nie narzekam. Gorzej, jakbym w nocy tu wylądował - wiejskim zwyczajem psy sobie biegały luzem po okolicy :(
Przejeżdżam przez Łanięta i w miejscowości Misztal znowu robię mały odpoczynek. Odrywam się od kontemplacji gdy przejeżdża Jacek - kolarz i chwilkę rozmawiamy. Bierze mnie na koło i jedziemy tak kilka kilometrów, jednak w końcu odpadam - tętno 160 przy 32 km/h i boję się, że się "ugotuję". On dla odmiany chyba miał dość wleczenia się 27km/h :)
Miał chyba wrażenie, że coś pokręciłem, jak mówił, że ja powinienem jechać DK 1, a ja mu odpowiadałem, że dalej jadę "2-ką" :)
Objeżdżam Koło od południa bo nadrabiam może odrobinkę, ale za to nie stoję na światłach i nie muszę tłuc się śmieszkami rowerowymi.
W Kłodawie zjeżdżam aby odwiedzić kopalnię soli.
Niestety, w święta i niedziele (gdy ludzie mają wolne) zwiedzania nie ma. Ale za to jest czadowa hałda:
Odwiedzam jeszcze dwa kościoły i faktycznie całkiem ładne je tam mają. Szczególnie spodobało mi się wnętrze drewnianego kościoła cmentarnego:
Ładnych parę kilometrów krajówką dalej skręcam w miejscowości Kościelec by zwiedzić eklektyczny pałac:
Pałac jest akurat remontowany, ale w parku hrabia Kreutzberg nawstawiał różnych cudów, np. ruiny:
czy meczet z minaretem:
Dojeżdżam w końcu do Warty i okazuje się, że nie ma tam mostów, ale jest za to prom:
Ciekawe, czy kursuje w nocy i jak bardzo bym klął, gdyby się okazało, że nie...
Na północ od Warty
Przekroczyłem ten mój Rubikon więc kieruję się w stronę Lichenia, po drodze zaliczając kilka gmin. W ogóle mam wrażenie, że jakbym jechał tylko Toruń-Gostynin-Licheń-Toruń, to trasa by była krótsza o jakieś 150km ;-)
Zaliczanie gmin to niezły pożeracz czasu i generator dużych przebiegów ;-)
Licheń
W Grąblinie okazuje się, że wstęp do lasu, w którym miało miejsce objawienie, jest tylko przez specjalną kładkę, ale na szczęście jest ona bez schodów i z rowerem się da wturlać. Pielgrzymów jest bardzo dużo. Ja z braku czasu odwiedzam tylko jedno miejsce objawienia i robi na mnie naprawdę duże wrażenie siła wiary ludzi, którzy tu przychodzą. Ze łzami, na kolanach wchodzą do kapliczki, dotykają kamienia, przykładają do niego dewocjonalia a następnie wychodzą na kolanach. To robi wrażenie!
Z lasu wracam przez kładkę i jadę do Lichenia. Już z daleka widać bazylikę:
Na miejscu atmosfera jest jednak mniej religijna. Leci sobie z głośników skoczna piosenka z refrenem "rum cium cium", stragany, pełno pielgrzymów
Okazuje się, że plan Lichenia to aż 67 atrakcji do zobaczenia! A ja tu mam ok. 10h do tyłu. Ech... Oglądam tylko Arkę
Wewnątrz był akurat ślub jakiegoś Przemysława z Katarzyną - przed kościołem stały auta warte od 150k wzwyż. Ciekawe, czy Gala lub coś podobnego o tym napisze? Po ślubie poszedłem szukać bazyliki, co wcale proste nie było mimo jej rozmiarów - całość jest wewnątrz wielkiego parku pełnego strzelistych drzew. Przed bazyliką jeszcze trafiam na Golgotę:
A w końcu docieram i do słynnego kościoła:
Wewnątrz jest również pełno złota:
Muszę jednak powiedzieć, że choć nagłośnienie mszy robi wielkie wrażenie (organy podkreślające słowa kapłana itp.), to samo wnętrze jest takie sobie jak na tę skalę świątyni. W takim Toledo czy Granadzie katedry są większe, kolumny potężniejsze a wnętrze nie potrzebuje pazłotka by być imponujące. Moim zdaniem można to było wykonać ładniej. Gust każdy ma swój, ja natomiast opuszczam Licheń kierując się bocznymi drogami w stronę Konina
Powrót do domu
Droga z Lichenia wiedze przez boczne drogi koło stawów rybnych i jest to super skrót omijający centrum Konina. Przejeżdżam koło dwóch elektrowni (Konin i Pątnów)
W okolicy Pątnowa łapię ciągnik z broną talerzową, za którym jadę kilka kilometrów do Kazimierza Biskupiego. Nic szczególnego, gdyby nie to, że brona miała 3,6m wysokości, a wiadukty miały zakaz wjazdu powyżej 3,8m, a ciągnikiem bujało. Do tego kable nad drogą też wisiały niebezpiecznie nisko i cały czas musiałem uważać żeby coś się nie stało.
W Kazimierzu zwiedzam jeszcze klasztor zamieniony na seminarium i jadę do Ślesina. Przy marinie miał być pomnik smoka, ale podobno rok temu go zabrano bo się miasto z właścicielem nie dogadało. Ehh. W każdym razie skoro jest łuk, to i ja sobie triumf zaliczam:
W końcu jadę na północ DK25 do Skulska gdzie czas na włączenie lampek itp. Wszystko to w blasku księżyca nad jeziorem:
Dojeżdżam tak do Kruszwicy, gdzie niestety już jest noc. Słynna wieża prezentuje się ładnie, pewnie za dnia jest jeszcze lepiej:
Na koniec jadę do Kolegiaty, ale o 22:59 dojeżdżam, a o 23:00 gaszą podświetlenie i zrobienie ładnej fotki się nie powiodło. I'll be back, jakby powiedział Terminator.
Zmęczony jestem okrutnie i z drogi do Inowrocławia nie pamiętam za wiele. Jakoś dojechałem i walnąłem dużą kawę, nie starczyła jednak do końca i z Rojewa do Torunia dojeżdżam "magicznie" - nie bardzo wiem jak, choć pamiętam wahadłowy ruch w Gniewkowie i przepuszczanie "pakietów" aut na drodze by potem jechać solo. A, pamiętam jeszcze zakaz jazdy rowerem na DK15 i brak widocznej alternatywy. Pewnie ten chodnik po lewej miał nią być. Dobre sobie :/
W Toruniu jeszcze ostatnie momenty świtu:
I dojeżdżam do domu wykończony. 2 nocki praktycznie bez snu, prawie 36h wycieczka. Wyjazd wieczorem nie był mądry, ale wyjazd rano też pewnie by nie był taki :) Trzeba to będzie powtórzyć ;-)
Na ten rok zdefiniowałem sobie kilka "rowerowych" celów. Trzy z nich udało mi się osiągnąć tą wycieczką:
- zaliczyć wszystkie gminy w województwie kujawsko-pomorskim
- odbyć jakąś długą wycieczkę (407km to mój trzeci życiowy dystans)
- pojechać do Lichenia obejrzeć bazylikę
Więcej zdjęć można zobaczyć już tradycyjnie
- klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -
Lista nowych gmin w kolekcji:
Kujawsko-Pomorskie: Choceń, Kowal, Kowal - obszar wiejski, Baruchowo, Lubień Kujawski, Jeziora Wielkie, Kruszwica
Mazowieckie: Gostynin - obszar wiejski, Gostynin
Łódzkie: Łanięta, Nowe Ostrowy, Dąbrowice
Wielkopolskie: Chodów, Kłodawa, Kościelec, Krzymów, Kramsk, Ślesin, Konin, Kazimierz Biskupi, Kleczew, Skulsk.
Dla zainteresowanych mapa:
Setka z rana jak śmietana :-)
Kategoria .Surly 2013, >100, nightrower, wycieczka 2013
Niezły to musiał być dla kierowców tercet egzotyczny o 2 w nocy: dwoje rowerzystów i kombajn na krajówce ;-)
Pożegnawszy naszego pomocnika pojechaliśmy dalej by bez większych przygód dojechać do Chełmna, które tym razem ominęliśmy bokiem - naszym celem było wszak Świecie. Na zjeździe z Chełmna do mostu podziwialiśmy przepiękny świt
oraz mgłę, która (jak zwykle w tamtej okolicy) malowniczo rozlewała się po dolinie Wisły.
Zjazd do mostu też był niczego sobie - zdarzały się smugi mgły, które przecinaliśmy jak przysłowiowe "przecinaki" ;-) Na moście ponownie zatrzymaliśmy się by podziwiać świt nad Wisłą - może i kiczowaty widok, ale jednak zapierał dech na tyle, że nawet jeden samochód się na moście się zatrzymał w tym samym celu (prze 5 nie było zbyt dużego ruchu).
Zaraz za mostem skręciliśmy w prawo w stronę zamku, po drodze mijając jeszcze kościół farny. Tym razem podjechałem bliżej by go sobie dobrze obejrzeć.
Kawałek dalej jest zamek koło kempingu. Aż wstyd się przyznać, ale ostatnio byłem ok. 200m. od niego i zauważyłem tylko wieżę myśląc, że to jakaś wieża ciśnień. Ale tym razem podjechaliśmy i zatrzymaliśmy się koło kempingu podziwiając fortyfikacje.
Do samego Świecia wjeżdżamy ul. Mostową przez most na Wdzie i wjeżdżamy na rynek. Na rynku nic szczególnego nie ma, zwracają uwagę tylko dwie fontanny "Wisła" i "Wda", które swoją wątpliwą estetyką niezbyt pasują nawet do niezbyt pięknego rynku w Świeciu.
Z rynku jedziemy jeszcze pod kościół przy ul. Klasztornej
i zaczynamy powrót do domu. Jeszcze tylko kawa na stacji Lotos Optima i wylatujemy na krajówkę.
Wyjeżdżając z miasta mijamy paru rowerzystów - pewnie myśleli, że to oni wstają rano w celach wycieczkowych... :)
Jedziemy DK91 aż do obwodnicy Chełmna, gdzie wjeżdżamy na ścieżkę rowerową, która - ku naszemu zdumieniu - jest asfaltowa i wiedzie aż do Stolna, gdzie wpada w drogę lokalną do miejscowości Małe Czyste wyróżniającej się pięknym kościołem.
Z przyjemnością się nam nią jedzie i wracamy na krajówkę tylko na moment, by po kilkuset metrach skręcić w lewo do miejscowości Storlus. Jedziemy przez nią do Papowa Biskupiego gdzie znajduje się nienajgorzej zachowany zamek krzyżacki.
Jakoś tak wyszło, że pierwszy raz go widziałem więc chwilkę mu poświęciłem.
Z Papowa Biskupiego jedziemy do Chełmży, ale nie najkrótszą drogą, a przez Dubielno. Piękne są te nowe asfalty, wprost wymarzone do jazdy rowerem. Bez kłopotu docieramy do Chełmży gdzie podziwiamy budynek obok Bazyliki, którego to architekt nie był chyba fanem kątów prostych.
Jest to ostatnie zdjęcie bo okazało się, że zapasowa bateria do aparatu też była wyładowana.
Z Chełmży wyjeżdżamy dość standardowo, ale w Grzywnie odbijamy w lewo na Sławkowo sprawdzając kolejną drogę w okolicy. 5km niezłego asfaltu - było warto. Ze Sławkowa jedziemy przez Folząg by już najkrótszą trasą dotrzeć do Papowa Toruńskiego i dalej leśną drogą "Elanowską" dojechać do domu.
Udało się nam wrócić o 10:10 wcale nie ograniczając zwiedzania i postojów - bardzo udana organizacyjnie, czasowo i kondycyjnie wycieczka. Pozostało tylko trochę odespać bo w nocy jedynie 2h snu udało się zaliczyć.
Znacznie więcej zdjęć zamieściłem tradycyjnie w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -
Dla zainteresowanych mapka:
Gminobranie Krajeńskie 310km
Kategoria .Surly 2013, >100, >200, >300, gminobranie, nightrower, wycieczka 2013
Trasę miałem zaplanowaną już zimą, pozostało tylko ruszyć pupę. Ponieważ w ciągu miesiąca mam zdać dość trudny egzamin, postanowiłem w weekend ruszyć w trasę ;-)
Pobudka o 2:30, a o 3:35 byłem już w trasie. O tej porze roku o tej godzinie jest już brzask, a już na granicy Torunia mogłem wyłączyć przednią lampkę - nie była potrzebna. Jechało się rano dobrze, choć było stosunkowo zimno - 8,5 stopnia. W Bydgoszczy załapałem się jeszcze na słońce od strony północnej aby zrobić fotkę Wisły w Fordonie
Do Koronowa docieram przetartą na poprzednim gminobraniu trasą. Jedyna zmiana, to to, że w Jarużynie drogę już skończyli (choć nadal jest zamknięta - wykańczają pobocza itp.) W Żołędowie odwiedzam miejsce pamięci które okazuje się mogiłą żołnierzy radzieckich zabitych przez Niemców w 1941r.
Pogoda była świetna, widać, że lato za pasem
Po drodze spotkałem nawet jednego handbike'a
Niestety trasa krajoznawczo była znacznie słabsza niż poprzednio. Najbardziej zabytkowy był chyba kościół w Cerkwicy Dużej, choć i on tak naprawdę wrażenia wielkiego chyba nie robił:
O 13:30 pojawiłem się w Kamieniu Krajeńskim. W mieście tym są kawiarnie i różne pizzerie, a ja chciałem napić się kawy. Sęk w tym, że kawiarnie zamykają o 13, a pizzerie otwierają o 14 (różne lokale). Udało mi się jednak wprosić do jeszcze zamkniętego lokalu i napić :)
Samo miasto jest dosyć małe choć widać w nim blask dawnych czasów
Za Wyrzyskiem przejeżdżam przez Dąbki, w których rozegrała się bitwa chłopstwa z Krzyżakami (wygrana przez Polaków).
Z Sadek do Nakła jadę już DK10 naiwnie licząc na pobocze. Pobocza jednak brak, choć na szczęście ruch wieczorem był niewielki. Nakło mnie dość rozczarowało, miasto jest moim zdaniem brzydkie jak noc. Najfajniejszy był wiadukt nad torami, który był tak zniszczony, że wyjazd na Bydgoszcz jest puszczony inną drogą. Na wiadukcie jest ruch wahadłowy.
Do Bydgoszczy dalej nie ma pobocza poza jednym podjazdem (i dobrze, że tam było). W Pawłówku witają mnie fajerwerki - Bydgoszcz w końcu mnie doceniła ;-)
W samej Bydgoszczy nie naoglądałem się zbyt wiele. Tym razem trafiłem na coś znanego - Operę
Poza Operą mogę tylko powiedzieć, że spadł deszcz, którego się delikatnie mówiąc nie spodziewałem i że przejeżdżałem obok hali w której walczył Artur Szpilka.
W nocy przez miasto przejeżdżało się płynnie i bezproblemowo dojechałem do mostu w Fordonie. W Złejwsi Wielkiej dopadła mnie senność - musiałem ratować się kawą na stacji benzynowej i 2 minutową drzemką. Pomogło na tyle, że dotrwałem do Przysieka gdzie już siłą woli zmusiłem się do jazdy dalej. Jednak samotna jazda nocą wraz z wiekiem staje się coraz trudniejsza. W Toruniu wita mnie brzask więc się ogarniam i do domu dojeżdżam już w miarę przytomny. Cała wycieczka zajęła mi równo dobę bo byłem w domu o 3:35 ;-)
Więcej zdjęć tradycyjnie można obejrzeć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -
Zaliczone gminy: 8
Kujawsko-Pomorskie (4): Sośno, Kamień Krajeński, Sadki, Nakło nad Notecią
Wielkopolskie (4): Lipka, Zakrzewo, Łobżenica, Wyrzysk
Dla zainteresowanych mapka: