Informacje
chesteroni z miasta Toruń
16647.94 km wszystkie kilometry
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg
314.60 km (1.89%) w terenie
43d 11h 14m czas na rowerze
15.92 km/h avg
Kategorie
.Giant.0 .mieszczuch.127 .mieszczuch 2013.138 .Surly.55 .Surly 2013.49 >100.55 >200.19 >300.5 forumowo.27 gminobranie.58 nightrower.42 przyczepkowo.4 sakwowo.51 użytkowo.273 wycieczka.59 wycieczka 2013.53Znajomi
Moje rowery
Szukaj
Wykres roczny
Archiwum
- 2015, Październik.2.1
- 2015, Wrzesień.13.0
- 2015, Sierpień.13.3
- 2015, Lipiec.7.0
- 2015, Czerwiec.12.0
- 2015, Maj.11.0
- 2015, Kwiecień.14.0
- 2014, Wrzesień.11.2
- 2014, Sierpień.16.3
- 2014, Lipiec.20.2
- 2014, Czerwiec.20.3
- 2014, Maj.22.8
- 2014, Kwiecień.17.1
- 2014, Marzec.3.1
- 2014, Luty.1.0
- 2014, Styczeń.1.4
- 2013, Grudzień.3.1
- 2013, Listopad.11.0
- 2013, Październik.17.1
- 2013, Wrzesień.5.2
- 2013, Sierpień.17.2
- 2013, Lipiec.25.8
- 2013, Czerwiec.23.6
- 2013, Maj.27.8
- 2013, Kwiecień.24.7
- 2013, Marzec.23.4
- 2013, Luty.11.4
- 2013, Styczeń.3.0
Wpisy archiwalne w kategorii
sakwowo
Dystans całkowity: | 5978.13 km (w terenie 108.25 km; 1.81%) |
Czas w ruchu: | 398:12 |
Średnia prędkość: | 15.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.89 km/h |
Suma podjazdów: | 17791 m |
Maks. tętno maksymalne: | 175 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 133 (70 %) |
Suma kalorii: | 179634 kcal |
Liczba aktywności: | 50 |
Średnio na aktywność: | 119.56 km i 7h 57m |
Więcej statystyk |
powrót ze zlotu 2/7 - do Stronia w pętelkę
Poniedziałek, 19 maja 2014 | dodano:31.05.2014 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria .Surly, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Dziś wstałem dość późno, ale przed 10 jestem "już" w trasie. W planach była pętelka do Polanicy-Zdroju. Północna droga jest dość męcząca - sporo małych, ale upierdliwych pagórków. W Piszkowicach trafiam na ZLO, czyli Zakład Leczniczo Opiekuńczy prowadzony przez zakonnice. Dość ciekawy zbieg nazw i okoliczności:76.27 km
0.00 km teren
06:30 h
11.73 km/h
52.35 vmax
*C
156 HR max( 82%)
110 HR avg( 58%)
896 m 3990 kcal
Nieco dalej przydrożny krzyż ma wkomponowaną czaszkę z piszczelami. Pierwszy raz taki widzę, choć ten motyw będzie się później powtarzał:
W końcu dojeżdżam do Polanicy-Zdroju. Objeżdżam okolicę, ale najładniejszy jest park zdrojowy i pijalnia wód tamże:
W Polanicy chwilkę odpoczywam, jem lody figowe i wracam do Kłodzka drogą południową. Droga jest generalnie płaska - o ileż łatwiej niż jeszcze przed chwilą!
W Starym Wielisławiu jest ładny kościół, który oglądam:
Powyżej tylko fragment zewnętrznych podcieni. W środku centralnie jest kościół z ładnym ołtarzem:
Ponownie trafiam do Kłodzka i po chwili wyjeżdżam kierując się w Stronia Śląskiego. Przypadkiem jadę wzdłuż jednej z najładniehszych wsi w województwie.
Wieś faktycznie ładna - ciągnie się wzdłuż małej rzeczki. Droga jest praktycznie płaska i już prawie się zdawało, że do Lądka Zdroju dojadę bez podjazdu. Wtem - wieś się skończyła i zaczęły się serpentynki. Po ok. 100m pokonanych w pionie uspokoiło się nieco i dalej ruszyłem do Londynu. Pardon, Lądka Zdroju ;) Po drodze minąłem jeszcze Zamek na skale, w którym obecnie jest czterogwiazdkowy hotel:
Sam Lądek był dość nijaki, jedynie rynek się ładnie zaprezentował
Trochę się po Lądku pokręciłem i, jako że nie było jeszcze jakoś szczególnie późno, ruszyłem na południe. Na początku mały podjaździk a potem długa prosta do Stronia Śląskiego. Samo Stronie wcale nie jest ładne i nie ma tam wg mnie nic godnego uwagi. Znajduję nocleg w agroturystyce i idę spać przed pierwszym prawdziwie górskim odcinkiem mojej wycieczki :)
Jak to mam w zwyczaju: zapraszam do obejrzenia - klik tutaj ->G A L E R I I<- klik tutaj
Zaliczone gminy: 4
Dolnośląskie: Szczytna, Polanica-Zdrój, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie
powrót ze zlotu 1/7 - do Kłodzka
Niedziela, 18 maja 2014 | dodano:30.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Na powrót ze zlotu miałem bardzo konkretne plany - zaplanowałem sobie trasę, wszystko w GPSie wgrane z dokładnością do zaułków na ryneczkach. No ale zlot to zlot - tu są ludzie bardziej oblatani, a ja to tylko w d. byłem i g. widziałem ;-)120.35 km
10.00 km teren
08:20 h
14.44 km/h
47.58 vmax
*C
163 HR max( 86%)
112 HR avg( 59%)
999 m 5134 kcal
Dobrzy ludzie rozdają mapy (Średni i Pustelnik) i namawiają na parę gminek (rdklstr). Tak więc w niedzielę zamiast wrócić pod Nysę jadę na małe gminobranie w stronę Prudnika.
Na dobry początek - trafiam na ruiny zamku w Łące Prudnickiej:
Prudnik mnie pozytywnie zaskakuje - ładne miasteczko i widać, że historii w nim pełno. W galerii znajduje się więcej zdjęć, tu tylko jedna z licznych uliczek, ale ładnych miejsc w nim pełno:
Warto też zwiedzić basztę:
z Prudnika jadę dalej łowić okoliczne gminy - nadrabiając niecałe 20km mam szansę złapać aż cztery nowe do koszyczka :)
W Śmiczu napotykam na pomnik upamiętniający ofiary I i II wojny światowej
II wojny nikt się nie spodziewał w 1918, dlatego tablice doczepiono później. Jadę dalej bocznymi drogami, aż trafiam na skrzyżowanie. Na lewo - Lipowa, na prawo - Lipowa. Na szczęście udaje mi się wyrwać z zapętlenia i wybieram opcję lewą:
Kompletnymi zadupiami i skrótami trafiam w okolice Nysy i jadę dalej do wsi Koperniki, z której wywodzi się rodzina znanego astronoma. Za Kopernikami, w pół drogi do Otmuchowa trafiam zupełnie przypadkiem na pałac w Zwierzyńcu. Pałac jest aktualnie restaurowany przez obecnego właściciela z Wrocławia:
Wkrótce wpadam do Otmuchowa, gdzie jest całkiem ładny zamek
Podjazd do zamku jest całkiem "ciekawy" - stromo i po mokrych kocich łbach. Wracając trafiam na rynek gdzie jest ładny ratusz:
Objeżdżam Otmuchów i jadę do Paczkowa. Nie mam ochoty na krajówkę więc jadę dookoła od północy okrążając jezioro Otmuchowskie. Po drodze gotuję sobie obiad i opędzam się od rudego kota :) Widoki są bardzo ładne, a dodatkowym bonusem jest kolejna gmina, której nie planowałem
Paczków jest zwany polskim Carcasonne z racji pięknych, potężnych murów, które się dobrze zachowały.
Mury są dookoła całej starówki i robią naprawdę spore wrażenie. Opodal na drzewach żyją całe stada kawek. Wiąże się z nimi legenda związana z pewnym powiedzeniem:
kawalerowie, chcąc dokuczyć zbyt wybrednym dziewczętom, wykrzykiwali do nich:Całość legendy można przeczytać na tablicy koło kawiarni "Czarna kawka" bądź na ich stronie.
„Zostaniesz starą panną i pojedziesz do Paczkowa wieże myć”.
Na takie zaczepki dziewczęta odpowiadały:
„Wiem, że chciałbyś drabinę potrzymać”
W Paczkowie nie tylko mury są fajne, ale tu miejsca na wszystko nie ma więc zapraszam do galerii, a tu tylko jeszcze przedstawię imponujący z zewnątrz kościół
Z Paczkowa wyruszam w stronę Czech gdyż minimalnie nadkładając drogi dojadę do Złotego Stoku omijając krajówkę. W miejscowości Bila Voda trafiam na monastyr:
Kawałek dalej wracam niepostrzeżenie (brak słupków granicznych!) na teren naszej ojczyzny i wpadam do Złotego stoku. Z uwagi na późną, niedzielną porę nie zwiedzam nic, jedynie rzucam okiem na skansen i robię parę fotek nad płotem, a potem udaję się do Kłodzka krajówką. Droga jest kręta i pełna podjazdów. Nie ma też pobocza, a ruch mimo dość bezpiecznej pory - nie rozpieszcza. Mimo to dojeżdżam do Kłodzka bez przygód, choć nieźle zmęczony. Samo Kłodzko to kolejne miłe zaskoczenie - miasto rozciąga się na wzgórzu niczym Toledo, ma też wiele pięknych zabudowań, np. ratusz:
czy most
Nad miastem góruje Twierdza Kłodzko:
Włóczę się po starówce a w końcu znajduję nocleg koło stadionu - nie chcę już kombinować z szukaniem płaskiego, zalesionego kawałka.
Zaliczone gminy: 10
Opolskie: Prudnik, Lubrza, Biała, Korfantów, Otmuchów, Paczków
Dolnośląskie: Ziębice, Złoty Stok, Kłodzko - obszar wiejski, Kłodzko - teren miejski
Całą masę - mam nadzieję, że ciekawych - zdjęć możesz obejrzeć zaglądając do - klik tutaj ->G A L E R I I<- klik tutaj -
dojazd na zlot - 4/4
Piątek, 16 maja 2014 | dodano:30.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Leje.32.01 km
0.00 km teren
02:39 h
12.08 km/h
32.71 vmax
*C
148 HR max( 78%)
112 HR avg( 59%)
347 m 1799 kcal
Prognozy w końcu nas dopadły i już wiemy, że suchą nogą z tej opresji nie wyjdziemy. Na korytarzu rower Magfy z forum - widać forumowe naklejki. Zostawiamy kartkę z pozdrowieniami i jedziemy na miasto - wyruszamy ledwie trzy godziny po dotarciu forumowiczów do noclegowni więc nie ma sensu czekanie i wspólna jazda.
Leje.
Ubrani w stroje przeciwdeszczowe objeżdżamy Nysę. Ach, jakież piękne plany turystyczne mieliśmy! Deszcz sprawia, że oblatujemy jedynie rynek.
Ale jaki rynek! Bazylika oraz dzwonnica ze skarbcem robią niesamowite wrażenie!
Skarbca nie zwiedziliśmy niestety, ale w bazylice podziwialiśmy m.in. piękne witraże:
Zaraz obok kościoła jest ratusz z wielką wieżą:
Na wieży jest punkt widokowy, ale znowu - ulewny deszcz nas zniechęcił. Z Nysy wyjeżdżaliśmy mokrzy i mokliśmy tak z każdym kilometrem podjazdu do Głuchołazów. Z samej drogi pamiętamy deszcz, strugi wody na jezdni i wyciskanie rękawiczek z wody ;-)
W Głuchołazach mieliśmy spore problemy z prowiantem - w pięciu sklepach nie prowadzą w ogóle pączków czy drożdżówek. W kolejnym za to mega-wielkie drożdżówki z makiem były po 1,20 PLN. :)
Z Głuchołazów jeszcze trochę podjazdu aż pod granicę z Czechami i odbijamy na wschód, w stronę Pokrzywnej.
Tutaj skromny, ale stromawy podjaździk i długa prosta do mety. Oczywiście coś skopałem ze śladem, po którym nawigowaliśmy więc zamiast od razu do schroniska - dojechaliśmy do wyjazdu z Pokrzywnej na Prudnik i zawróciliśmy dzięki strzałkom przy drodze - ale już pod górę. Ehh :)
Byliśmy tak mokrzy i zniechęceni, że nawet nie zrobiliśmy zdjęcia schoniska, wygląda ono tak, jak na fotce skądś podebranej:
Chowamy rowery do garażu by sobie pordzewiały i idziemy się suszyć do kuchni, a potem do pokoju. Namiotów na polu i tak się zasadniczo nie dawało rozbić z uwagi na błoto. Jedyne namioty tego dnia były rozbite... w szopie, pod dachem :)
Parę zdjęć Nysy więcej znajdziesz w - klik tutaj ->G A L E R I I<- klik tutaj -
Zaliczone gminy: 1
Opolskie: Głuchołazy
dojazd na zlot - 3/4
Czwartek, 15 maja 2014 | dodano:30.05.2014 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
W nocy było trochę chłodno, ale spało się całkiem wygodnie - miejscówka całkiem zacna :-)160.69 km
0.00 km teren
09:28 h
16.97 km/h
50.46 vmax
*C
152 HR max( 80%)
109 HR avg( 57%)
729 m 5519 kcal
Nowy namiot (Fjord Nansen Veig III) dał sobie dzielnie radę i pomieściliśmy się razem z dwoma kompletami sakw - to był jednak dobry zakup.
Zwijamy się nieco dłużej niż to wychodzi w pojedynkę, ale w końcu ruszamy do Ostrzeszowa. Tam miłym zaskoczeniem jest zamek, który choć podupadł, to ma wieżę z tego samego okresu, co ta w Kruszwicy:
Po którymś podjeździe wita nas reklama wyraźnie nieskierowana do cyklistów:
W końcu docieramy do zniszczonego kościoła ewangelickiego w Pisarzowicach koło Sycowa.
W kościele można nawet wejść na piętro, choć trzeba uważać na duchy:
My jednak się nie boimy, oglądamy cały kościół :) Po wszystkim pokrzepiamy się śniadaniem i ciepłą kawą.
Kawałek dalej wjeżdżamy do Sycowa, który okazuje się całkiem ładnym miasteczkiem. Co było zaskoczeniem, to ekumenizm - w mieście są kościoły trzech wyznań. Na zdjęciu niżej - rzymskokatolicki:
Nieco dalej przejeżdżamy nad drogą S8 i dawną DK8 (obecnie droga powiatowa) jedziemy w stronę Oleśnicy. Słupki drogowe jeszcze mają oznaczenie "8"-ki, ale ruch jest śladowy. Do tego dobra nawierzchnia, szerokie pobocza - po prostu ideał dla cykloturysty :)
Z tego ideału odbijamy jednak na południe na drogi znacznie bardziej boczne. Do tego stopnia, że nie jest problemem ustawienie statywu na środku drogi:
Takimi "boczniakami" docieramy do Bierutowa - miasta brzydkiego i ponurego. W straży pożarnej dogorywa stary Jelcz:
Niestety - budynki wołają o remont:
W końcu docieramy do Oławy, jednak i to miasto nie zachwyca, choć też i nie dołuje. Po drodze mijamy m.in. fajną wieżę ciśnień:
Z Oławy jedziemy do Brzegu. Niestety - kawałek trasy wypadł nam po DK94. Choć nie był długi, to był BARDZO nieprzyjemny - silny boczny wiatr, dużo tirów, praktyczny brak pobocza... W końcu jednak dojeżdżamy. Brzeg jest duży, a ruch drogowy jest tam bardzo intensywny. W końcu urządzamy sobie popas przy ratuszu z sukiennicami:
Tutaj mamy nieprzyjemną przygodę - miejscowy menel zaczepia wulgarnie małe dziewczynki i próbuje też czegoś z nami. Źle trafił - najpierw go pogoniłem, a na koniec jeszcze wezwałem policję (znowu wyzywał dziewczynki).
Na starówce robi na nas duże wrażenie kościół p.w. św. Mikołaja
Na koniec cofamy się do przegapionego zamku. Zdecydowanie było warto - jest przepiękny:
Jedzie się nam wyśmienicie - mało ruchliwe drogi, wiatr w plecy, zero deszczu, którym nas straszą przez telefon. Jakby prognozy się spełniły to byśmy pewnie musieli płetwy założyć do rowerów ;-)
Zupełnym zaskoczeniem jest dla nas Grodkowo - bardzo ładne miasteczko. Jednym z ładniejszych obiektów jest stary, opuszczony kościół:
Z Grodkowa wyjeżdżamy ładną drogą dla rowerów która ciągnie się i nie chce skończyć. Nadal jedzie się dobrze, ale zaczynamy czuć trochę kilometry. Przed Nysą dopada nas kryzys - męczący podjazd, zmierzch i nadciągające deszczowe chmury będące zapowiedzią, że deszczowa prognoza jednak nas dopadnie skłaniają nas do noclegu w mieście. Nocujemy "u Marty" - nie było to ciekawe miejsce, cena też nie za fajna, ale tak nam wypadło. W nocy słyszymy jeszcze hałasy - kolejni rowerzyści idą spać. Rano okaże się, że to forumowicze, ale o tym w kolejnym odcinku.
Obraz wart jest 1000 słów - na lekturę obrazkową zapraszam do - klik tutaj ->G A L E R I I <- klik tutaj -
Zaliczone gminy: 17
Wielkopolskie: Ostrzeszów, Kobyla Góra
Opolskie: Wilków, Namysłów, Skarbimierz, Brzeg, Olszanka, Grodków, Skoroszyce, Pakosławice, Nysa
Dolnośląskie: Syców, Oleśnica - obszar wiejski, Bierutów, Jelcz-Laskowice, Oława - obszar wiejski, Oława - teren miejski,
dojazd na zlot - 2/4
Środa, 14 maja 2014 | dodano:29.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, >100, forumowo, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Z Lichenia wyjeżdżamy wcześnie rano podbudowani wczorajszym dystansem - wszak popołudniem wykręciliśmy standardowy dzienny wyprawowy przebieg i to bez szczególnej "napinki". Zaraz za Licheniem robimy postój przy lesie Grąblińskim gdzie miały miejsce objawienia. Ja pilnuję rowerów, a Beata idzie na obchód. Poprzednim razem odwiedziłem już las, a poza tym chciałem kupić jakieś pamiątki i trochę poczytać - przygotowuję się do dość trudnego branżowego egzaminu.142.94 km
0.00 km teren
08:38 h
16.56 km/h
39.26 vmax
*C
150 HR max( 79%)
112 HR avg( 59%)
571 m 5596 kcal
W lesie miejsca objawień są obudowane kapliczkami:
Zaraz po powrocie Beatki ruszamy w dalszą drogę i po szybkim zjeździe trafiamy do Konina, gdzie urządzamy sobie sklepostop śniadaniowy. Sklep jest dobrze przygotowany na taką okoliczność, zadbano o to, żeby nie zabrakło śmietnika:
W samym Koninie na starówce aparat odmawia posłuszeństwa. Przestaje łapać ostrość i nie chce się zamknąć. Dramat, mamy tylko jeden aparat, a nasze komórki, choć wyposażone w matryce, robią fatalne zdjęcia. Starówki w Koninie więc zasadniczo wiele nie zwiedzamy (nie jest zresztą jakaś wyjątkowo ciekawa), ale jedziemy kupić drugi aparat do Media Marktu, który mamy po drodze. W międzyczasie nasz aparat w końcu się jakoś sam resetuje i zaczyna działać, ale poziom zaufania do sprzętu jest w okolicy zera - tak czy owak trzeba mieć jakiś backup - w domu też się przyda jeszcze jeden prosty kompakt. Udaje się zgarnąć z wystawy Nikona (dzięki temu jest tańszy o 10%), który jest zasilany paluszkami - idealny pod tym względem na wyprawę (choć jest bardzo prosty i zdjęcia robi dość słabe). Póki co, dajemy jednak szanse staremu Panasonicowi, a nowy ląduje na dnie sakwy. Jak się potem okaże - nie było więcej problemów. W Google nie znalazłem informacji o takim problemie więc to, mam nadzieję, był jednorazowy "wyskok" elektroniki.
Straciliśmy masę czasu w Koninie, ale w końcu dojeżdżamy do Rychwała, gdzie na ryneczku z fontanną urządzamy sobie sklepostop.
Opodal nas jacyś kamerzyści filmują trawnik i otoczenie - ponoć są z jakiejś wielkopolskiej telewizji. Rychwał jest dość nijaki, ale zapada nam w pamięć jedna pani. Mianowicie jedziemy ulicą na południe i dojeżdżamy do drogi prostopadłej (skrzyżowanie typu T). Odbijamy na wschód, a pani się pyta, dokąd jedziemy. My na to: "w góry". Na co pani: "to nie tędy!". Cóż, na zachód też nie za bardzo :-)
Turlamy się bocznymi i jeszcze bardziej bocznymi drogami, przy których można jednak spotkać misterne, ażurowe konstrukcje
W końcu wyjeżdżamy na dość ruchliwą drogę wojewódzką nr 470 (Turek-Kalisz). Jest nieprzyjemnie - brak pobocza i sporo TIR-ów. Do tego głodniejemy więc na przystanku robimy sobie obiad przy okazji testując nową kuchenkę:
Oczywiście jak na złość - strasznie długo schodzi zagotowanie wody i Beaty sceptycyzm co do zasilania benzyną się pogłębia. Posileni ruszamy dalej i dojeżdżamy do Kalisza - najstarszego Polskiego miasta.
W Kaliszu odwiedzamy m.in. katedrę z pięknym ołtarzem:
Wyjeżdżamy drogą, która rzekomo jest zamknięta. Wytyczone są objazdy, są znaki ostrzegające o zakazie jazdy. Postanawiamy zaryzykować gdyż prawie zawsze takie zakazy oznaczają niewielkie problemy dla rowerzystów - a to jezdnia jest rozkopana, a chodnik jest w całości, a to nie ma mostu, ale jest kładka dla pieszych itp. Parę metrów prowadzenia pieszo i po problemie. Tu jednak jest jeszcze lepiej - wymieniono nawierzchnię pod wiaduktem, ale prace się już zakończyły, tylko objazd pozostał. Prujemy więc znowu bocznymi drogami i za Grabowem nad Prosną rozbijamy się w lesie. Tym razem i dystans sensowniejszy, i gmin parę wpadło :-)
Zaliczone gminy: 11
Wielkopolskie: Stare Miasto, Rychwał, Tuliszków, Mycielin, Malanów, Ceków-Kolonia, Żelazków, Kalisz, Nowe Skalmierzyce, Sieroszewice, Grabów nad Prosną
Zainteresowanych fotoreportażem zapraszam do zapoznania się z pełną - klik tutaj ->G A L E R I Ą<- klik tutaj -
dojazd na zlot - 1/4
Wtorek, 13 maja 2014 | dodano:29.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, forumowo, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, >100, forumowo, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Rok temu po raz pierwszy pojawiłem się na zlocie forum podróże rowerowe. Bardzo fajna impreza z ludźmi dzielącymi moją pasję. Ale przecież nie tylko moją - z Beatą poznaliśmy się co prawda na maratonie rowerowym, ale też niejedną wspólną podróż z sakwami mamy na koncie. W tym roku udało się nam tak zorganizować sprawy rodzinne, że na zlot pojechaliśmy wspólnie, w jedyny słuszny sposób, czyli z sakwami spod drzwi domu :-)101.04 km
0.00 km teren
05:56 h
17.03 km/h
36.85 vmax
*C
162 HR max( 86%)
128 HR avg( 68%)
284 m 4770 kcal
Do pokonania był umiarkowany dystans, ok. 420km, ale chcieliśmy też pozwiedzać i spędzić razem trochę czasu więc zamiast hardcorowego łyknięcia trasy na raz - zaplanowaliśmy traskę na trzy dni, ew. cztery jakby pogoda była kompletnie do bani.
Start był we wtorek wczesnym popołudniem i nasze miny chyba najlepiej pokazywały nasz nastrój :-)
Pierwszego dnia chcieliśmy dojechać do Lichenia. Przy okazji Beata zaliczała sporo brakujących gmin w naszym województwie.
Dzięki nowemu mostowi trasa do Aleksandrowa Kujawskiego się znacznie skróciła. Nie tylko jest mniej kilometrów, ale też nie trzeba przebijać się przez miasto - kilka kilometrów i już się jest poza Toruniem! RE-WE-LA-CJA! Kawałek ciągniemy DK91, ktrórą jedzie się komfortowo - tiry w większości jadą autostradą A1, a do tego jest szerokie pobocze. Dziur nie ma za wiele więc w miarę na luzie docieramy do skrętu na Aleksandrów Kujawski, gdzie zderzamy się ze ścianą wiatru. Trochę nam ten wiatr dał popalić, ale bardziej martwiło to, że wiał z południowego zachodu, a tam przecież jedziemy! Sprawdzałem prognozę dla centralnej Polski na środę i czwartek i miało być w plecy, a tu takie coś? Walcząc z żywiołem docieramy do Ostrowąsa. Nigdy tu nie byłem, a okazuje się, że jest to standardowy postój dla pielgrzymek ruszających z Torunia. Jest tu sanktuarium Matki Boskiej i bardzo ładna droga krzyżowa z naturalnej wielkości rzeźbami. I to pośrodku niczego, ze 300m od "głównej" drogi biegnącej przez jakąś tam wioseczkę. Miła niespodzianka dla oka.
Kościół jest zamknięty, ale można przez kratę podziwiać ukoronowany papieskimi klejnotami obraz będący od blisko 400 lat celem pielgrzymek:
Dalsza droga była dla mnie zasadniczo nudna. Płaskie krajobrazy po małych gminach. Typowa rowerowa przelotówka na południe - prosto, płasko, mały ruch. Trasę polecam, bo jako odcinek Toruń-Licheń jest na rower "tranzytowy" chyba idealna, ale po drodze nie ma za bardzo co oglądać. Chyba tylko Piotrków Kujawski w miarę się prezentuje, ale też szału nie robi. Po prostu nie jest brzydki. Za to w Sompolnie chcieliśmy zjeść coś sobie na ławce i... nie znaleźliśmy takowej! O ile pamięć mnie nie myli to na wyjeździe udało się na przystanku PKS przysiąść, ale był za to brudny. Trochę to było szokujące bo od bardzo dawna nie spotkałem tak dużego miasteczka bez ławek przy drodze. Nawet w większości wsi jest gdzie przysiąść bo przecież starsi mieszkańcy też potrzebują odsapnąć. Ale, jak widać, nie w Sompolnie.
Z Sompolna jedziemy skrótem do Lichenia. Trochę się cykałem bo wiadomo, jak to jest ze skrótami - zwykle to jakieś bagno, wertepy, zakaz albo jeszcze gorzej. A tu - piękny asfalt i wjazd od północy. Górne partie obu kościołów widać było nad lasem już z daleka:
Jak już wspomniałem, w Licheniu już byłem na rowerze, ale miałem jedną dużą atrakcję niezaliczoną i pozostawał spory niedosyt. Chodzi o Golgotę. Jest to spora góra z drogą krzyżową. Pięknie wykonana, ale wymaga wejścia pieszo, bez roweru, czego będąc na wycieczce "solo" nie byłem w stanie zrobić (ograniczony czas nie pozwalał na zorganizowanie opieki nad rowerem, a w tym roku okazało się, że nie byłoby to takie proste - przy domu pielgrzyma jest parking z wyrwikółkami i tam można sobie rower przypiąć. Pff!).
Wejście na Golgotę nie jest wcale takie proste - trzeba zrobić kilka kółek zanim zacznie się właściwą wspinaczkę. Oprócz zwykłych stacji drogi krzyżowej są też groty przedstawiające momenty opisane w Nowym Testamencie, np.:
Ostatecznie docieram na samą górę gdzie stoi krzyż z Jezusem
Zejście powinno odbywać się inną drogą, niż wejście - jest wąsko więc mijanie się byłoby bardzo kłopotliwe. Schodzę więc aż okazuje się, że albo czegoś nie zrozumiałem w strzałkach, albo o tej porze nie ma już zejścia. W każdym razie wracam do góry i schodzę wejściem. Ruch jest bardzo mały - mijam tylko trzy Niemki i jednego Polaka, który i tak na kogoś czekał. Sceny w grotach są bardzo ładnie przedstawione - zapraszam do galerii. oprócz tego na dole w wielkich głazach są małe oczka zawierające prawdziwe kamienie z różnych świętych miejsc
Po mnie wchodzi Beata i ostatecznie udajemy się do centrum Lichenia na poszukiwanie noclegu. Nie bez problemów znajdujemy w końcu pokoik gdzie się zatrzymujemy. Było dość brudno, ale cóż począć - o zmierzchu trudno wybrzydzać, a w wielu "zimmerfreiach" już nie było miejsc.
Miało padać, a jedynie trochę wiało - na razie nieźle! :-)
Dla zainteresowanych - znacznie więcej zdjęć znajduje się w - klik tutaj -> G A L E R I I <- klik tutaj -
Mroźna majówka 4/4
Niedziela, 4 maja 2014 | dodano:08.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Kopyta. Trzask łamanych gałęzi. Dziwne odgłosy. Pociąg. Kopyta.60.89 km
1.00 km teren
04:24 h
13.84 km/h
40.78 vmax
9.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Okazuje się, że rozłożyłem namiot niedaleko od drogi do wodopoju i masa zwierzaków idzie gdzieś obok. Strach wyjrzeć bo jak się coś dużego przestraszy, to może wbiec na namiot, lepiej udawać że się nie istnieje :) W końcu cisza - zasypiam.
Dd-d-d-reszcze, opatulam się w śpiwór. Nie pomaga, za jakiś czas znowu się budzę i zakładam bluzę - jest znacznie lepiej. Dzwoni budzik - 5 rano. Zimno. Sprawdzam temperaturę na liczniku - 1.5 stopnia. Zanim jednak dorwałem aparat, licznik się ogrzał od dłoni:
Majówka? Job twaju mać!
W każdym razie to już ostatni dzień. Z uwagi na okoliczności termiczne, wyjeżdżam dopiero po 8 rano, choć o 6 mógłbym być w cieplejszych warunkach już w drodze. Nie chce mi się jechać. Raz, że koniec i morale siada. Dwa - jestem bardzo zmęczony zimnem, wiatrem, podjazdami, które choć niewielkie, to się kumulują. Koło Bęsi spotykam pierwszego od Suwałk sakwiarza - twardziel. Od 5:30 jest w trasie. Ale on spał u znajomych i tnie na Elbląg. Szybko się rozstajemy, bo ja jadę do Olsztyna. Trochę szkoda bo przydałoby się towarzystwo, ale nic nie poradzę. Do Elbląga dziś bym nie dojechał o sensownej porze.
Dość szybko udaje się dojechać nad jeziorko w Kikitach, gdzie jest zakład karny - odsiadka tutaj nie jest taka straszna :-)
Do Jezioran jedzie się jednak i jedzie, zimno, wiatr. Po drodze w sumie nic ciekawego, ot pola i boćki:
W samych Jezioranach trafiam na ładny domek rodem z horrorów:
Z Jezioran do Barczewa droga niby z bocznym wiatrem, ale za to nieco bardziej ruchliwa. W Barczewie jest ładny, stary kościół, ale nie zwiedzam wnętrza z uwagi na trwającą mszę:
W końcu udaje się wyjechać na DK 16, na której ruch jest przeogromny - całe sznury aut zaiwaniają 100km/h. Ze 4 minuty czekam aby się przebić na drugą stronę drogi na pobocze - nie ma wyjścia i ze 2 km muszę jechać krajówką, na szczęście szeroką. W końcu z niej uciekam, choć patrząc na mapę - to krajówka odbija na południe, a ja jadę prosto :)
Bocznymi drogami wjeżdżam do Olsztyna i łatwo trafiam na dworzec PKP (ach, ten GPS :))
Miasta tym razem nie zwiedzam - jest za zimno, nie chce mi się. Jedynie przydworcowa cerkiew się załapała.
Pociąg jest podstawiany więc wygodnie się instaluję w osobówce. Rowerów innych brak. Niestety, ludzi coraz więcej, w pociągu od Iławy brak już miejsc stojących i do tego doszły dwa rowery. W końcu dojeżdżam i jakoś się udaje wysiąść po przebiciu się przez ciżbę. Uf, koniec majówki. 19 nowych gmin, masa małych i kilka większych podjazdów, przymrozki, wiatr, krajówki. Mogło być pewnie ciekawiej, dłużej, ale do tego musiałoby być cieplej, a na to wpływu nie miałem. Majówka w sumie udana, choć dość ciężka. Mam nadzieję, że za rok będzie lepiej :-)
Więcej zdjęć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -
Zaliczone gminy: 4
Warmińsko-mazurskie: Kolno, Jeziorany, Barczewo, Olsztyn
Dla drążących detale - mapka:
Mroźna majówka 3/4
Sobota, 3 maja 2014 | dodano:07.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, >100, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Dzień zaczął się leniwie - miałem bardzo fajną, spokojną miejscówkę :-)123.81 km
1.00 km teren
08:34 h
14.45 km/h
51.39 vmax
11.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Zwinąwszy się ruszyłem dalej w las by wyjechać w Farynach, gdzie było czuć klimat starej, polskiej wsi - pełno drewnianych domów, stara murowana szkoła i elegancki, drewniany kościół:
Niestety - dziś miałem przejechać ładnych kilkadziesiąt kilometrów krajówkami i kawałek za Farynami ląduję na drodze Szczytno-Mrągowo. Nudno by było, gdyby nie rezerwat PUPY ;-)
Trochę się bałem więc nie zwiedzałem, zresztą nie wolno tam na rowerze choć auta drogę wyjeździły w lesie. Kawałek dalej przeżyłem mały szok poznawczy. Czytając Krzyżaków, zawsze myślałem, że jak był Jurand ze Spychowa, to jego rodzinny gród to Spychów. Tymczasem jest to... Spychowo:
W okolicy można natknąć się na stanowiska ogniowe z czasów wojny:
W Pieckach przy głównym skrzyżowaniu jest na uboczu ławeczka idealna wręcz do zrobienia obiadu - czas więc wypróbować nową kuchenkę kupioną BARDZO okazyjnie
W samych Pieckach nie ma chyba nic ciekawego poza herbem, na którym jest nosorożec. Tzn. niby jest to dzik, ale gołym okiem widać, że nie. Zresztą sami oceńcie:
Stamtąd jadę do Mikołajek. Niby boczna droga, ale ruch całkiem zauważalny. W samych Mikołajkach totalny spęd, ceny +50% i nieprzyjemny, turystyczny klimat. Nic fajnego, ale gminę zaliczyć trzeba. Przy wyjeździe na podwórku Straży Pożarnej zauważam piękny wóz - jest to Chevrolet z lat 60, sprowadzony ze Szwecji i odrestaurowany - nawet jeździ!
Wyjazd to droga krajowa nr 16, więc uciekam stamtąd jak najszybciej w stronę Rynu. W końcu jest! Zjazd w boczną drogę. Wiadomo, że takie drogi mają nieco gorszą nawierzchnię, niż krajówki, jednak zastany znak był mimo wszystko zaskoczeniem :)
W samym Rynie nie ma nic, oprócz zamku zamienionego na czterogwiazdkowy hotel. Zamek też taki-sobie, ale chociaż coś :)
Kolejnym odcinkiem krajówki dojeżdżam do Mrągowa. Miasto całkiem spore i nawet ładne, choć nic naprawdę szczególnego tam nie było. Ale całokształt na plus. Trochę się tam pokręciłem, pooglądałem amfiteatr i pojechałem na północ
Tu już na szczęście same boczne drogi, choć temperatura coraz niższa - 8 stopni to norma. Toć to nie majówka, a marcówka! No ale chociaż spokój na drogach i ładne widoki więc jakoś się to toczyło :-)
Ok. 20 zatrzymuję się w lasku koło Górowa - następny byłby za ok. 18km a wolałbym widzieć, gdzie się rozkładam. Lasek całkiem sympatyczny, pusty z całą masą patyków - dawno tak nie musiałem miejsca pod namiot opróżniać z syfu :)
Więcej zdjęć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -
Zaliczone gminy: 7
Warmińsko-mazurskie: Piecki, Mikołajki, Ryn, Mrągowo - obszar wiejski, Mrągowo - miasto, Sorkwity, Biskupiec (pow. olsztyński)
Dla dociekliwych - mapka:
Mroźna majówka 2/4
Piątek, 2 maja 2014 | dodano:07.05.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria .Surly, >100, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, >100, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
Zi-zi-zimno - to moja pierwsza myśl, gdy się w nocy przebudziłem ;-) Poprawiłem się w śpiworze, zaciągnąłem śpiworowy kaptur szczelnie i jakoś dotrwałem do rana. Wyturlałem się z lasu po 10.5 godziny snu, ale chociaż odespałem pociągową nockę. Przejechałem do końca lasu i zaraz za wsią Połom odbiłem na drogopodobną nawierzchnię:134.26 km
2.00 km teren
09:01 h
14.89 km/h
49.57 vmax
12.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Mimo niskich temperatur, bociany na łąkach budowały klimat majówki
Nie mogło też zabraknąć typowej o tej porze roku scenerii rzepakowej:
Choć na rzepak nie ma co narzekać - kto był w Andaluzji i widział oliwki ten wie, że jeszcze trochę miejsca bez rzepaku zostało ;-)
Droga jest w sumie nieciekawa i gdyby nie niska temperatura to by się całkiem sprawnie jechało - typowe zmarszczki, niemal bez większych podjazdów. I tak sobie dojechałem do Starych Juch, gdzie spotkała mnie całkiem ładna górka, na szczycie której postawiono wieżę widokową. Panorama okolicy faktycznie była warta wspinaczki
Sama wieża też była dość ładnie zrobiona i nie psuła krajobrazu
We wsi Ranty zrobiłem sobie popas, bacznie uważając, żeby dostosować się do miejscowych reguł
Dalsza droga była dość nudna - dojazd do krajówki, potem do Orzysza elegancką drogą rowerową. Ociepliło się na tyle, że na godzinę nawet zdjąłem bluzę z długimi rękawami! Z Orzysza do Białej Piskiej jechałem drogą przez poligon - co chwilę były ostrzeżenia o wojskowym terenie.
Przez Białą Piską tylko przejechałem, potem dość ruchliwą krajówką dojechałem do Pisza. Miasto nie jest za ciekawe, ale wyróżnia się budynek muzeum przy rynku
Przy wyjeździe z Pisza można natknąć się na bunkry niemieckie. Zamiast strażnika w budce jest znaczek Solid Security, a na otwartej bramie napis o tym, że zwiedzanie jest po wcześniejszym telefonie. Nie zabrakło też informacji o monitorowaniu choć ani jednej kamery nie było ;-)
Dobrze, że choć bunkier z betonu, a nie budyniu :P
Dalej w lesie był kolejny bunkier. Całość powstała przed II wojną światową i była rozbudowywana po inwazji na Polskę. Z Pisza wyjeżdżam krajówką na której ruch jest coraz intensywniejszy, ale na szczęście niewiele nadkładając można pojechać pięknym asfaltem przez las i wylądować w miejscowości Ruciane Nida zaraz obok kolejnego bunkra, tym razem wieżowego:
Ruciane-Nida jest małym turystycznym miasteczkiem. Jedyne, co mi się BARDZO nie podobało to skutery i motory jeżdżące drogami dla rowerów. Uważam, że jak ktoś nie ma odwagi jeździć szosą to jeździć nie powinien, zwłaszcza jak jest zmotoryzowany. Teren się wypłaszczył, a ja w najbliższym lesie zameldowałem się na kolejny nocleg :)
Więcej zdjęć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -
Zaliczone gminy: 7
Warmińsko-mazurskie: Stare Juchy, Miłki, Orzysz, Biała Piska, Pisz, Ruciane-Nida, Świętajno (pow. szczycieński)
Dla ciekawych - mapka:
Mroźna majówka 1/4
Czwartek, 1 maja 2014 | dodano:07.05.2014 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria .Surly, gminobranie, sakwowo, wycieczka
Kategoria .Surly, gminobranie, sakwowo, wycieczka
d a n e w y j a z d u
W tym roku trafiła się dosyć długa majówka. Mając spore braki gminne w północno-wschodniej Polsce wyruszyłem w podróż do Suwałk. Połączeń nie ma za wiele i chcąc-nie chcąc pojechałem pociągiem o 3 rano. Najpierw odcinek Toruń-Warszawa pociągiem jadącym z Kołobrzegu do Krakowa dość okrężną trasą (ponad 1000km!). Pociąg z nadkompletem pasażerów. Rower ledwo wcisnąłem do przedziału rowerowego - było ich razem z moim aż 8 (na trzy miejsca) + jedna osoba śpiąca na podłodze. W przedziale obok, na który miałem miejscówkę, siedziało paru rowerzystów i gość z wielkim labradorem bez kagańca jadący na gapę. Z uwagi na czekający mnie dystans - zdecydowałem się zabrać trochę miejsca czworonogowi. Najgorsza była wilgoć i zapach. Jakoś się udało dojechać i sprawnie wysiedliśmy w Warszawie. Mało kto jechał dalej :)82.44 km
0.60 km teren
05:44 h
14.38 km/h
39.63 vmax
8.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
W Warszawie godzina czekania na pociąg w towarzystwie poznanych rowerzystów. Najpierw robiliśmy sobie jaja, że jedzie dużo rowerzystów do Olsztyna i się nie pomieszczą. Było ich tak dużo, że PKP Intercity dostawiło dodatkowy wagon na rowery. Potem przestało być zabawnie, bo na naszym peronie rowerzystów było znacznie więcej. I do naszego pociągu dostawiono drugi wagon rowerowy. Oba były pełne i o ilości niech zaświadczy zdjęcie:
Konduktor sprawnie zarządzał wsiadaniem i ustawianiem rowerów więc nie było większych problemów przy wyjmowaniu rowerów.
W samych Suwałkach zauważam, że firma AWRUK, zauważona rok temu z uwagi na ciekawą nazwę czytaną wspak zmienia nazwę na W.AWRUK. Przy okazji okazuje się, że to nie jest żart językowy, właścicielem jest Pan Wiaczesław Awruk.
Suwałki niczym nie zaskakują - byłem tam niedawno. Co zaskakuje, niestety, to siła wiatru. Wieje bardzo mocno i oczywiście w twarz. Ostatecznie jednak zaliczam swoją brakującą podsuwalską gminę i jadę w stronę Mazur . Zaliczenie w ten sposób to konieczność - nie wybrałbym się tu w inny sposób, jest też za daleko aby wrócić pociągiem z jednodniowego rajdu na powiedzmy 400km.
Jestem zmęczony, jest zimno, wieje silny wiatr więc jedzie się strasznie powoli.
Ciekaw jestem, jak sobie znacznie mniej doświadczeni sakwiarze z Warszawy poradzili - zapowiadała się dość zimna majówka.
Po drodze, za Filipowem, dopada mnie deszcz i mimo schowania się na przystanku moknę trochę bo ubieram się w strój ocieplający i jadę dalej - nie mam czasu na długie postoje przy mojej prędkości.
Krajobraz jest dość jednostajny - pagórki, pola, jeziorka. Odwiedzam spalony kościół w Mieruniszkach i odbijam na Olecko. Po drodze widzę "mały" zestaw słomiany:
Końcówka dnia dopada mnie w Świętajnach, gdzie podziwiam jezioro:
Po czym znajduję sobie fajne miejsce na nocleg w lesie.
Dzień bardzo wyczerpujący również z uwagi na niewyspanie - w namiocie odrabiam zaległości z poprzedniej nocy.
Więcej zdjęć w - klik tutaj - > G A L E R I I < - klik tutaj -
Zaliczone gminy (podlaskie): Przerośl
Dla zainteresowanych mapka: